Naturalne wybielanie zębów – bielszy uśmiech na wiosnę!

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Idzie wiosna i wszyscy chyba są odrobinę bardziej uśmiechnięci:-). Natomiast z uśmiechem, zwłaszcza tak szerokim jak mój, różnie bywa. Szczególnie, jeśli jest się miłośnikiem herbaty.

Dlatego dziś zapraszam Was do postu o tym, jak w naturalny sposób wybielić zęby. Bezpiecznie, za grosze i przede wszystkim skutecznie. Będziemy wybielać je za pomocą nieco podkręconej i popularnej dawniej metody: pasty z węgla aktywnego. Tak, tego węgla, który można kupić za parę złotych w aptece i dawniej kupowało się go w przypadku różnych zatruć pokarmowych. Jest to też ten sam węgiel (no, może nie dokładnie ten sam – w węglu z apteki znajdziemy np. dodatek sacharozy), który stosowany jest do filtracji wody i usuwania z niej części zanieczyszczeń. Dodatkowo, dodamy do naszej pasty trochę oleju kokosowego oraz kropelkę olejku goździkowego. Jednak te dwa składniki są opcjonalne i równie dobrze obędziecie się samym węglem!

To niesamowite jak wszystko w naturze się łączy i jeśli pogrzebiemy głębiej w jakiejkolwiek nauce przyrodniczej i tak wcześniej czy później dojdziemy właśnie do atomów węgla:).

To co, gotowi na bielszy uśmiech?

Naturalne wybielanie zębów. Żeby nie było, że nie próbowałam na sobie:)

Przede wszystkim zachęcam Was do obejrzenia filmu. Tam zobaczycie krok po kroku jak wygląda przygotowanie takiej pasty i pokusiłam się też pod koniec o jej nałożenie przed kamerą, więc macie dowód, że pasta jest bezpieczna w stosowaniu:).

ps.  zastosowałam tą metodę również tuż przed nakręceniem filmu, więc też widać jak to wygląda „po zastosowaniu”:). Możecie sobie obejrzeć jak wyglądały ząbki kilka filmów wstecz (chociaż oświetlenie czasem przekłamuje)

Dlaczego, aby było białe musi być najpierw czarne? Kilka słów o tym jak działa węgiel aktywny. 

Wiem, że to może brzmi dziwnie, ale naprawdę tak jest. Najpierw trzeba sobie te zęby przyczernić, żeby były dużo, dużo bielsze i to właściwie po pierwszym użyciu „mikstury”. Dlaczego tak się dzieje?

Węgiel aktywny (czasem nazywa się go węglem leczniczym) jest pod wieloma względami, no dobrze, może oprócz koloru, wręcz idealny do wybielania zębów. Posiada bardzo porowatą strukturę i z łatwością wiąże różne organiczne związki chemiczne: mogą to być kwasy, mogą to być toksyny roślinne, drobne zanieczyszczenia, związki zapachowe czy w końcu garbniki. Jest tego naprawdę dużo.  Równocześnie jednak nie wiąże minerałów np. wapnia i magnezu.  Jeśli jesteście dociekliwi, to tutaj jest bardzo fajnie opisane co węgiel adsorbuje i dlaczego. Co z tego wszystkiego wynika dla naszych, wkrótce jaśniejszych, zębów?

Po pierwsze  węgiel aktywny świetnie sprawdza się w oczyszczaniu zębów z osadów garbnikowych/tanin. Jeśli nic Wam to nie mówi, chodzi o ten paskudny, żółtawy kolorek, który powstaje po piciu dużej ilości kawy czy herbaty. To właśnie pozostałości związków garbnikowych, które odkładają się na naszych zębach.

Po drugie węgiel jest bardzo łagodny i nie demineralizuje nam szkliwa. To jest dobra wiadomość. Zła jest taka, że nie usunie kamienia nazębnego i po taką przyjemność trzeba wybrać się do dentysty (ja się wybieram wkrótce i to nie tylko po to – muszę wyrwać popłuczynę ewolucji zwaną zatrzymanymi ósemkami). Jednak jeśli użyjecie węgla jest też dobra strona medalu: przynajmniej zobaczycie, gdzie były przebarwienia z kawy czy herbaty, a gdzie „normalny” kamień. Raczej nie zejdziecie też poniżej naturalnego koloru swojego szkliwa . Jeśli np. macie naturalnie wysokozmineralizowane zęby z żółtawym odcieniem to tylko można się z tego cieszyć, bo to oznacza będą długo zdrowe:). Węgiel moim zdaniem to jeden z najbardziej racjonalnych sposobów naturalnego rozjaśniania, bo nie ingeruje w naturalny kolor zęba.

Po trzecie węgiel działa bardzo delikatnie, nawet dla zębów z nadwrażliwością. Moim zdaniem zwłaszcza w tym przypadku, to lepsze od wszelkiego wybielania sodą oczyszczoną czy kwasami (te wszystkie wybielania cytryną czy truskawką u mnie kończyły się nadwrażliwością i generalnie). Osobiście odradzam czyszczenie zębów papką z sody oczyszczonej i nie polecam Wam też czyszczenia solą. Pytałam o to swojego dentysty i powiedział mi, że taka pasta może zniszczyć szkliwo (bo owszem, są pasty z sodą dostępne, ale  tam jest dokładna ilość sody podana i często jest drobnusieńka), zaś rozmowa z dwoma innymi dentystami i z koleżanką studiującą stomatologie potwierdziła moje doświadczenia, że  węgiel jest bardzo delikatny dla szkliwa i bezpieczny w stosowaniu. Węgiel jest substancją niezwykłe łagodną, nie niszczy szkliwa (chyba,że nałożycie dużo i będziecie mocno szorować szczotką to wiadomo, ale w tej metodzie nie ma takiej potrzeby, jest łagodniejszy dla szkliwa niż część past wybielających). Dodatkowo węgiel jest substancją nietoksyczną i nic się nie stanie, jeśli przez przypadek pastę połkniecie.

Po czwarte węgiel po prostu działa, ja widziałam różnicę już za pierwszym razem, bo miałam sporo osadów herbacianych.

Tak to jest, że nie zawsze  czarne jest czarne, a białe jest białe (chociaż może bez sensu to powiedzenie tutaj?).

To co, przygotowujemy pastę?

Czarny węgiel na białe zęby. Tu nie ma magii, jest chemia!

 

Naturalna pasta do wybielania zębów: uwagi techniczne. 

Węgiel aktywny możecie kupić zarówno w tabletkach jak i w kapsułkach. Bądźcie mądrzejsi niż ja i kupcie kapsułki.  Wtedy nie trzeba niczego mielić (najlepiej po prostu rozdrobnić w moźdzerzu), tylko po prostu wysypać rozdrobnioną zawartość.

W recepturze wykorzystałam olej kokosowy bo daje naprawdę dobrą konsystencję, zresztą, tradycyjnie bywa używany do czyszczenia zębów  (ma mocne właściwości aseptyczne). Jeśli oleju kokosowego nie macie, można użyć np. oleju sezamowego (też mocno przeciwzapalny), jakiegokolwiek innego oleju albo po prostu wody. Tyle, że z olejem koksowym wszystko elegancko się nakłada na szczoteczkę i jest po prostu smaczne!

Jeśli macie problemy z dziąsłami, jakieś stany zapalne etc., można dodać kropelkę naturalnego olejku goździkowego.

Najważniejszy jest tutaj węgiel.

Zanim zaczniemy: ten post jest informacyjny i hobbystyczny. Według mojego najlepszego oglądu oraz tego co rozmawiałam ze znajomymi dentystami jest to metoda bardzo łagodna i bezpieczna w stosowaniu, współczynnik ścieralności węgla jest śmiesznie mały, niższy niż w większości past wybielających (np. paski wybielajace do zębów często powodują nadwrażliwość: jednak nikt się tym nie przejmuje i wiele osób nakłada je bez wahania, chętnie cierpiąc, byle mieć tylko jaśniejsze zęby;)), zaś to jest jedna z najstarszych metod czyszczenia zębów)  i tutaj nawet nie trzemy pasty: węgiel działa głównie na zasadzie biologicznej. To jest jedyna metoda wybielania, oprócz czyszczenia olejem (ssania oleju – będę jeszcze o tym pisać), którą osobiście mogę polecić i którą uważam za bezpieczną. Nie znajdziecie u mnie oczyszczania sodą czy solą.

Z tego co szperałam w polskim internecie jest tylko jedna strona, która odradza stosowanie wegla aktywnego (autorzy nie rozumieją, jak węgiel działa, to szczegół) i o dziwo jest to strona promująca równocześnie zabiegi wybielające i paski do wybielania, więc nie trudźcie się, żeby mi ja cytować nawet:)

Jako ciekawostkę dodam, że pasty z dodatkiem węgla aktywnego są dość popularne w Azji i można je bez problemu zakupić np. na Ebay. 20 dolarów i są wasze, jeśli zależy Wam na ładnym opakowaniu:)

Jeśli jednak macie wątpliwości, zawsze możecie zwrócić się do swojego dentysty. Robicie jak chcecie, na własną odpowiedzialność i z własnej woli:)

Składniki:

  • 2-3 tabletki węgla aktywnego, pokruszone (lub węgiel wyciągnięty z 2-3 kapsułek)
  • łyżeczka oleju kokosowego (patrz: uwagi techniczne)
  • opcjonalnie: kropla olejku goździkowego (świetnie dezynfekuje jamę ustną i pomaga dbać o dziąsła) lub olejku z oregano

Wykonanie:

Banalne. Wszystkie składniki mieszamy razem na pastę.

Taką pastę można przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku i w suchym miejscu przez długi czas (nie podam Wam dokładnie czasu, ale jeśli nie dostanie się tam woda i będzie dobrze zakręcone to przez kilka miesięcy, a nawet dłużej).

Jak zaaplikować:

Po prostu nakładamy pastę na szczoteczkę i dokładnie szczotkujemy zęby, można masować dziąsła. Pasta jest czarna, więc się nie przeraźcie, natomiast jak dla mnie ma super smak: węgiel jest słodkawy (przynajmniej mój, dodają tam czasem sacharozę), a olej kokosowy smakuje trochę kokosem.

Wcieramy sobie więc tę pastę w zęby i zamykamy buzię na 2 – 3 minuty. Szybko poczujecie, że olej z węglem zacznie się dosłownie rozpływać w ustach, wtedy trzeba trochę poruszać ustami, tak, jakbyście chcieli płukać usta płynem do płukania zębów (oczywiście z zamkniętymi ustami). Chodzi o to, żeby ta mieszanka dobrze się po buzi rozeszła, z każdej strony.

Po 2-3 minutach wypluwamy węgiel, porządnie płuczemy zęby (będziecie to chcieli zrobić naprawdę porządnie, uwierzcie;)), myjemy sobie umywalkę i szczoteczkę. Wszystko będzie oczywiście czarne, ale węgiel naprawdę łatwo się zmywa i wystarczy opłukać wszystko pod bieżącą wodą. Jak widzicie nie ma tutaj praktycznie żadnego tarcia szczoteczką, więc o szkliwo nie musicie się obawiać.

Jeśli mieliście na zębach osady garbnikowe kawowo-herbaciane już po pierwszym razie powinniście zauważyć różnicę. Ja czuję po zastosowaniu że mam gładziutkie ząbki (wiem, że głupio to brzmi;)) ale jakby takie wypolerowane, pomimo, że nie ma tam zapachu pasty do zębów, czuję, że są porządnie wyczyszczone i oczywiście, jaśniejsze.

Jak długo powtarzać taką kurację?

Jak często sobie chcecie w sumie, to jest nieinwazyjna sprawa:). Myślę, że wystarczy tak ze 3 razy w tygodniu na początek, a potem tak raz w tygodniu, na „podtrzymanie” dobrej passy:)

To jak, skusicie się?

Jeśli ktoś z Was ma ochotę, koniecznie dajcie znać jak to u Was dało radę. Ja jestem bardzo zadowolona i bez wyrzutów sumienia popijam sobie herbatę:)