Żywokost lekarski [herbwalk]

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:
żywokost lekarski

Dzień dobry,

Dziś chciałam Was zaprosić na spacer ziołowy czyli herb walk. Przygotowałam dla Was w pięknych okolicznościach przyrody film poświęcony żywokostowi: ziołu, które po prostu trzeba znać. Jeśli jesteście czytelnikami Ziołowego Zakątka, tym bardziej. Od tej pory nie przyjmuję wymówek :-)

Żywokost lekarski (Symphytum officinale, po angielsku comfrey) był dość szeroko używany w medycynie ludowej, ale teraz wydaje się być nieco zapomniany, właściwie kojarzy go chyba garstka zapaleńców. W Polsce stosowano głównie korzeń, natomiast w innych krajach równie często korzysta się z liści. Piszę w czasie teraźniejszym, ponieważ żywokost jest gwiazdą w anglojęzycznych książkach poświęconych zielarstwu i praktycznie nie ma książki dla początkujących zielarzy w której by nie występował. (No dobrze, pewnie jakaś jest, zawsze znajdzie się wyjątek :). Ja w każdym razie w swojej napisałam o żywokoście).

Żywokost rośnie w Polsce dość radośnie, jest łatwy do rozpoznania i bezpieczny do stosowania zewnętrznego: można robić z niego żele, maści oraz ogólnie pojęte mikstury upiększające: sporo tego jest.  Zapraszam Was na ziołowy, żywokostowy spacer! Znajdziecie tutaj garść informacji historycznych i bardziej współczesnych. W sam raz na początek tygodnia!

 

Jak wygląda żywokost i skąd go wziąć?

Żywokost lubi sobie rosnąć na opuszczonych terenach, często w rowach albo na budowach, ja ciągle widuję go na krakowskich trawnikach, na Nowej Hucie jest go pełno.  Swojego szukałam najpierw na łąkach, jednak okazało się, że z moim szczęściem żywokost został wykoszony. Już myślałam, że będziecie musieli zadowolić się zdjęciem z Wiki, ale okazało się, że rośnie sobie w nadmiarze przy budowie sąsiada :-). Po prostu trzeba się trochę rozejrzeć. Żebyśmy wiedzieli o czym mówimy, przygotowałam dla Was film, który pokazuje tę roślinę z bliska: może nawet ją znacie, tylko nie wiecie, że żywokost to żywokost :). Ma szorstkie liście i charakterystyczne, fioletowe kwiaty, chociaż w tym roku widziałam kilka mutantów w pięknym czerwono-fuksjowym kolorze, czasem zdarzają się też kwiaty białe.

 

Jak wygląda żywokost?

 

Szczypta botaniki

Dodam tutaj, że mówię o żywokoście lekarskim, ale w naszym kraju można spotkać też inne, o podobnych właściwościach (i czasem na różnych stronach internetowych czy w różnych książkach mogą się przewijać). Podczas spacerów możemy napotkać m.in. żywokost kłujący (Symphytum asperum), żywokost bulwiasty (S. tuberosum ssp. nodosum) czy sercowaty (S. cordatum). Często tworzą ze sobą krzyżówki (np. S. upplandicum). Piszę o tym dlatego, że jeśli czytacie książki zielarskie po angielsku, często możecie spotkać się z przeróżnymi żywokostami.

 

To też jest żywokost sercowaty (zdjęcie Agnieszka Kwiecień, za Wikipedią)

żywokost sercowaty

W angielskiej części internetu (wiem jak to brzmi ;)) często pisze się o trzech żywokostach:

  • żywokoście lekarskim (Common comfrey)
  • S. upplandicum (nazywa się go czasem „Russian comfrey”albo „syberian comfrey” czyli żywokostem rosyjskim lub syberyjskim)
  • czasami można też zobaczyć bladożółty żywokost bulwiasty.

Ot tak, żebyście wiedzieli, że różne żywokosty bywają i różne ludzie stosują :).

 

A tu jeszcze jeden żywokost, tym razem ozdobny. Chciałabym go mieć w ogrodzie, ale niestety nigdy nie widziałam go w Polsce. S. grandiflorum „Wisley blue”. Ładny, prawda? (źródło).

żywokost ozdobny

 

Lecznicze zastosowania żywokostu

Skoro już wiemy za czym się rozglądać, przejdźmy dalej.

Surowcem zielarskim (czyli tym co nas interesuje) w żywokoście jest głównie korzeń. Tak przynajmniej jest w Polsce: w krajach anglosaskich na równi cenione są żywokostowe liście, które używane są głównie do celów upiększających.

Jeśli myślicie o żywokoście, pomyślcie od razu: śluzy. Albo jeszcze lepiej „siemię lniane”, „malwa”, „ślaz”: żywokost podobnie jak wymienione wcześniej rośliny zwiera bowiem dużo substancji śluzowych. Wszędzie tam gdzie są śluzy, nawet bez zaglądania do książki zielarskiej, możemy domniemywać jakie będzie działanie (lub jedno z działań): łagodzące, powlekające, kojące.

I tak właśnie jest z żywokostem.

Przyjrzyjmy się kilku żywokostowym zastosowaniom: na początku tym, gdzie stosuje się korzeń.

Uprzedzając pytanie: korzeń wykopiecie sobie jesienią lub wczesną wiosną sami albo kupicie w sklepie zielarskim.

 

Żywokost lekarski w ogrodzie

 

Żywokost – na ożywienie kości

Korzeń żywokostu był dość szeroko używany w medycynie ludowej. Jak nazwa wskazuje miał głównie „ożywiać kości” czyli pomagać w leczeniu złamań czy stłuczeń. Żywokost w takich przypadkach pito oraz smarowano chore miejsce maścią. Dawniej ludzie musieli być dobrymi obserwatorami, skoro zauważyli, że żywokost pomaga w takich wypadkach: przecież nie mogli wiedzieć tego co my: że w korzeniu znajduje się alantoina wspomagająca rozrost kości. Dodatkowo pito go przy problemach z układem trawiennym, jako zioło powlekające bolący żołądek czy jelita.

Tyle „folk knowledge” czyli wiedza ludowa. W XXI wieku dysponujemy dokładnymi narzędziami badawczymi (tak, prowadzi się nadal badania nad ziołami!) i można ją sprawdzić. Przede wszystkim wiemy, że główną substancją czynną jest wspomniana alantoina oraz śluzy. Wiemy też, że żywokost działa.

 

A tutaj żywokost kaukaski..

żywokost kaukaski

Dotarłam do kilku testów medycznych, gdzie porównywano działanie żywokostu z grupą kontrolną (osobami, które dostawały placebo czyli coś, co tylko udawało, że żywokost zawiera a naprawdę było neutralne).  W jednym z nich przebadano 220 pacjentów którzy skarżyli się na bóle kolan o podłożu reumatycznym: trzy razy dziennie masowano im kolano maścią żywokostową: 55% pacjentów zauważyło poprawę (zaś w grupie kontrolnej, zaledwie 11%).  Badania w przypadku tej dolegliwości wskazują, że ból i obrzęk w kolanie się zmniejszył i pacjenci mogli bardziej cieszyć się życiem.  Przeprowadzono również badania nad osobami, które skarżyły się na bóle mięśni (zwłaszcza na karku lub po prostu plecach) i także zanotowano różnicę po stosowaniu kremu z żywokostem.

Czyli: nie tylko na złamane kości. Bolące mięśnie oraz obrzęki: żywokost także pomoże! Czasami napar z korzeni stosuje się, podobnie do prawoślazu, na bolące gardło.

 

Żywokost, ziele które trzeba znać

 

Liście żywokostu dla urody

Jak już wspomniałam, u nas prym wiedzie korzeń. W ziołolecznictwie anglosaskim często używa się liści, co jest dobrą nowiną: są dostępne przez większą część wiosny oraz lato. I tak jak pisałam: nie ma książki dla początkujących, gdzie nie byłyby wymienione liście żywokostu.

Robi się z nich toniki, dodaje jako maceraty do kremów dla skóry suchej i podrażnionej (pamiętacie? Słowo klucz – „śluzy”). Żywokost bardzo lubi się z nagietkami, lawendą, hibiskusem, babkami lancetowatymi, śluzami, malwami: czyli innymi ziołami łagodzącymi.

Liście żywokostu lubią być używane świeżo i nie za dobrze znoszą suszenie, dlatego dobrze jest je używać na bieżąco.

 

A to kwiaty żywokostu bulwiastego, dla odmiany żółte (zdjęcie z Wiki).

 żywokost bulwiasty

 

Jak aplikować żywokost?

Korzeń żywokostu najlepiej jest przygotować w postaci nalewki albo maceratu z którego można potem przyrządzić maść. Chciałabym Wam pokazać jak zrobić żel żywokostowy z dodatkiem żelatyny (która ma mnóstwo kolagenu) i mam nadzieję, że będzie ku temu wkrótce okazja.

Żywokost to jednak coś więcej niż maść żywokostowa na stłuczone kolano: ze sproszkowanego korzenia można robić zasypki, proszek do stóp (np. jeśli mamy problemy z poceniem), olej żywokostowy dodawać do własnoręcznie przygotowywanych szminek, kremów etc.

Z liści najlepiej jest przyrządzić macerat olejowy na zimno (czyli bez dłuższego wystawiania na promienie słonecznie, ponieważ są bardzo delikatne) albo napar. Ten ostatni przyda się na przykład do przemywania oczu albo jako baza do kremu.

Ze świeżych liści żywokostu można też przygotować bardzo fajny okład np. na ugryzienia komarów. W niewielkich ilościach można go również smażyć (jadłam frytki żywokostowe).

Jak widzicie, pomysłów żywokostowych jest co niemiara i myślę, że uda się nam na Ziołowym kilka przygotować.

Jest jednak jedna rzecz o której powinniście wiedzieć czyli..

 

Żywokost lekarski kwiaty

 

Żywokostowa kontrowersja

Oglądacie czasami kulinarne show z Wojciechem Amaro w roli głównej? Jeśli tak, być może przewinął się Wam gdzieś temat zabójczego ogórecznika. Żywokost należy do tej samej rodziny co ogórecznik (czyli ogórecznikowatych – Boraginaceae,  kto by zgadł? :)) i całkiem niedawno odkryto, że ma w sobie alkaloidy, które mogą uszkadzać wątrobę. Inaczej mówimy o nich, że mogą być hepatotoksyczne.

Tutaj dywagacja dla dociekliwych osób, które czytają po angielsku:

W literaturze anglojęzycznej możecie spotkać się z określeniem PAs czyli Pyrrolizidine alkaloids (alkaloidy pirolizydynowe). To właśnie one odpowiedzialne są za hepatotoksyczność. Żywokost nie jest jedyną rośliną, która je zawiera: szacuje się, że około 3% roślin ma w sobie mniej lub więcej PAs. Są to rośliny z rodziny ogórecznikowatych, ale też astrowatych, bobowatych czy storczykowatych. Kiedy zobaczycie kiedyś dywagacje na temat tego skrótu, będziecie wiedzieli mniej więcej o co chodzi:)

Koniec dywagacji ;)

Żywokost bardzo szybko wycofano w Unii Europejskiej z zastosowania wewnętrznego: w odstawkę poszły żywokostowe nalewki czy herbatki i obecnie (oficjalnie) można stosować go jedynie zewnętrznie. Dodam, że przebadano pod tym kątem głównie żywokost lekarski, ale można domniemywać, że inne żywokosty są podobnie problematyczne.

 

Zastosowania żywokostu: nie tylko na ożywienie kości:)

Pić czy nie pić? Oto jest pytanie

Nie wszyscy praktykujący zielarze zgadzają się z zakazem spożywania żywokostowych leków czy tam suplementów, jak zwał tak zwał.  Wielu twierdzi, że jeśli ktoś ma zdrową wątrobę i będzie żywokost spożywał przez krótki okres czasu (2-3 tygodnie), kiedy akurat go potrzebuje (np. akurat ma złamaną rękę) nie zrobi sobie krzywdy, zaś korzyści znacząco przewyższają potencjalne szkody. W końcu dawniej był używany, także wewnętrznie. Natomiast oficjalnie nikt rozsądny raczej nie zaleci picia bezpośrednio, bez wspomnienia o żywokostowej kontrowersji. Tak to czasem jest, że jeśli samemu pozyskuje się zioła i troszkę się na nich zna, trzeba samodzielnie podejmować decyzje.

Ustalmy sobie jednak jasno: ta kontrowersja dotyczy spożywania żywokostu wewnętrznie. Zewnętrznie: okłady, kremy, napary, toniki – nie ma problemu :).

W każdym razie, jeśli spotkacie na ryneczku starszą panią sprzedającą świeży korzeń żywokostu zanim dacie się namówić na przygotowanie nalewki i jej popijanie (jeszcze kilkanaście lat temu nikt nie miał z tym problemu i bardzo możliwe, że ta pani nawet nie wie, że jest jakieś „ale”), miejcie z tyłu głowy problem alkaloidów. Bardzo możliwe przecież, że wystarczy Wam krem albo maść.

Osobiście, gdybym uznała, że mam wskazania do picia żywokostu (jakieś złamania), wiedząc, że mam zdrową wątrobę i nie jestem w ciąży, nie wahałabym się przez krótki okres. Ale to byłoby moje własne, osobiste, prywatne, nielegalne zastosowanie ;-).

Pomijając jednak kontrowersję…

 

A tutaj śliczny S. upplandicum, znany jako „rosyjski” lub „syberyjski żywokost”. (zdjęcie © 2013 Imageria.com)

syberyjski żywokost

 

Żywokost to zioło, które trzeba znać

Zobaczcie: tyle ciekawych zastosowań i same plusy:

  • Łatwe do identyfikacji.
  • Ładne.
  • Rośnie sobie prawie wszędzie. Moja Babcia ma nawet trochę w ogrodzie. Zanim jednak wpadniecie na podobny pomysł wiedzcie, że korzeń rozrasta się bardzo mocno i kiedy raz zarośnie, trudno jest się go potem pozbyć.
  • Przydatne.
  • Liście rosną długo, korzeń też w sumie łatwo pozyskać.

Żal nie znać po prostu :). Jeszcze dwa lata temu sama go nie znałam, nie chcę, żebyście żyli w takiej nieświadomości jak ja :).

 

Żywokost w skrócie – ściągawka

  • trzeba go znać, jest łatwy do rozpoznania
  • surowcem jest korzeń (zbierany wczesną wiosną lub jesienią) oraz liść
  • żywokost lubi być używany na świeżo, taki już jest
  • ma działanie przeciwzapalne
  • oraz powlekające i łagodzące (bo ma śluzy)
  • oficjalnie nie jest stosowany wewnętrznie

 

Używaliście żywokostu? Dajcie znać!

Jeśli nie, mam nadzieję, że Was zachęciłam. Osobiście jestem wielką fanką!

PS. Pisząc post korzystałam z:

  • Making Plant Medicine – Richo Cech,
  • Klucz do oznaczania roślin naczyniowych Polski niżowej – Lucjan Rutkowski,
  • Principles and Practice of phytotherapy. Modern Herbal Medicinne – Kerry Bone, Simon Mills.