Zbierz sobie owoce jesieni!

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry!

Przed nami środek listopada i jeszcze kilka słonecznych (dla wielu osób wolnych). Słońce świeci, jest ciepło, pięknie, jesiennie! Czy może być lepszy czas na owoce jesieni?

Dziś wsiadłam na rower i wykonałam dla Was (no dobrze, ekhem, dla siebie … troszkę) mały rekonesans. Zobaczyłam, co jeszcze czai się za rogiem i na co będziecie mieli możliwość realnie natknąć się w pierwszej połowie listopada.

Wiecie, taka ściągawka zbieracza!

Pogoda sprzyja spacerom więc zachęcam do myszkowania po okolicach bliższych i dalszych (tak, mówię też do miejskich zbieraczy!). Dajcie potem koniecznie znać, co znaleźliście!

Dzika róża

Królowa jesieni.  U nas pełno dzikiej róży (głównie Rosa canina, róży psiej). Jest jeszcze piękna, błyszcząca, chociaż częściowo zaczyna już mięknąć. Lepsza miękka czy twarda? Dowiecie się z postu o dzikiej róży!

Można jeść na surowo, byleby bez pestek: nie bez powodu w niektórych rejonach Ukrainy różę nazywa się „świerzbidupą”.  Będzie idealna do zupy różanej, syropu z róży (potrzymajcie kilka dni w lodówce, w tym tygodniu powinien pojawić się przepis), miękka jest idealna do nalewek albo na wina.

Swoją drogą, wina różanego nigdy nie robiłam: jeśli macie jakiś fajny pomysł, podeślijcie w komentarzach!

Głóg

Mówimy dzika róża i głóg na jednym wydechu. Właściwie w moich regionach są to synonimy: różę określa się mianem głogu. Głogów jest sto milionów odmian i krzyżówek, ale dobra wiadomosć jest taka, że wszystkie głogi są jadalne i mają podobne właściwości czyli w dużym skrócie jest tonikiem na układ krążenia, zwłaszcza dla mężczyzn.

Suszony głóg jest bardzo cennym surowcem leczniczym, można z niego robić herbatki, dodawać do różnego rodzaju syropów etc.

Głogi mogą różnić się smakiem i „mączystością” – jakoś tak wychodzi, że bardziej smakują mi te o większych owocach, które idą w stronę kwaskowatości.

Więcej o głogu możecie przeczytać w poście o owocach i kwiatach głogu: uważa się, że wszystkie głogowe części mają podobne właściwości, słyną głównie jako tonik wspomagający układ krążenia. Tutaj przeczytacie więcej na temat właściwości głogu.

Głóg najłatwiej jest pomylić z różą, ale ponieważ obydwa rodzaje owoców są jadalne, nic takiego się nie stanie.

Jarzęby (jarzębiny)

Co prawda jarząby pospolite Sorbus aucuparia zostały już wyjedzone przez ptaki (przynajmniej u nas) ale w parkach i na osiedlach znajdziecie nadal jarząb szwedzki, mączny etc., który moim zdaniem ma dużo lepszy smak. Z jarząbów można robić pyszne przetwory (ja lubię do jabłek dokładać) albo dodawać je do bułeczek czy foccaci z jarzębiną.

Kalina

 

Czerwona kalina pyszni się jak korale koloru koralowego, które król Karol kupił królowej Karolinie. Kaliny nie je się na surowo, ale po przetworzeniu (ugotowaniu). Podczas gotowania wydaje charakterystyczny zapaszek lekko zjełczałego masła, nie musicie się obawiać, to kwas masłowy. Jeśli napotkacie kalinę,  możecie trochę zebrać i zostawić w zamrażalniku: na dniach będziemy robić kalinowy dżem.

Będę szczera: osobiście nie przepadam za dżemem z kaliny: jest dość gorzkawy, chociaż znajdują się koneserzy. Na przykład Łuczaj Łuczaj uważa go za jeden z najsmaczniejszych dżemów (i pewnie w jego ręce pójdą przygotowane przeze mnie słoiczki), więc to kwestia gustu i preferencji.

Tarnina

Z tarniną sprawa jest nieco dziwna. Jeszcze znajduje się na ciernistych krzewach, z tego, że na niektórych jest już mocno przyschnięta, zaś na innych całkiem smaczna. Zbiera się ją teoretycznie po pierwszych przymrozkach, praktycznie trzeba tak utrafić, żeby zdążyć przed ptakami i przyschnięciem (o co w tak piękną pogodę jak tego listopada nie jest trudno!).

O tarninie można myśleć jak o takiej dzikiej, niedojrzałej śliwce. Smakuje trochę kwaskowato, trochę słodko, trochę cierpko. Tak, jakby zjeść nidojrzałą węgierkę. Mi kojarzy się trochę z pieprzem syczuańskim.   Teraz, jeśli znajdziecie jeszcze ładne owoce, jest idealna: nie wykrzywia tak twarzy i jest słodkawa. Można jeść na surowo: stanowiła przekąskę pasterzy i dzieci.

Tarninę dodaje się do przetworów: ja na przykład robiłam z niej chutney śliwkowo-tarninowy. am tarninę w zamrażarniku, więc też coś będziemy z niej robić jeszcze.

Czytelnicy na Facebooku przysięgają, że wino z tarniny jest najlepszym winem jesieni, jednak nigdy go nie robiłam.

Stylizacja na jesienne zbiory

Kiedy wybierzecie się na świąteczny lub niedzielny ziołowy spacer to naturalne, że możecie chcieć wyglądać ładnie.  Jednak gorąco polecam stylizację bardziej praktyczną, zwłaszcza długie rękawy i spodnie.  Jeśli lubicie chodzić w rajstopach i chcecie się połudzić, że mogą Wam posłużyć jeszcze dzień albo dwa (wiecie, ja mam takie podejrzenie, że te cienkie są i tak specjalnie po to robione, żeby się popsuły jeszcze tego samego dnia;)) to lepiej założyć na nie spodnie.

Większość owoców jesieni jest mniej lub bardziej kolczasto-ciernista, poza tym na łąkach i w pograniczach lasu znajdziecie różne rzepy, uczepy i inne dziadostwa, które tylko czekają na Wasze kreacje. Przyda się też luźna bluza i rękawiczki np. ogrodnicze: nie są konieczne, ale niektóre gałęzie są dość trudne do dosięgnięcia i można się nieco pokłuć. Jeśli chcecie zebrać kilka owocków nic to, ale jeśli aspirujecie na przykład powyżej kilograma róży, która okazuje się być akurat w niezbyt przyjaznym miejscu, rękawiczki mogą okazać się zdobyczą cywilizacyjną na miarę koła.

Jeśli preferujecie sielski styl vintage, przyda się Wam wiklinowy koszyk. Jednak reklamówka schowana w kieszeni, mimo, że nie wygląda tak okazale, jest również dobym pomysłem:-).

Oczywiście jak zwykle teoretycznie jestem mądra, ale w praktyce poszłam w krótkiej spódniczce (bo nie planowałam jakoś specjalnie łazić po haszczach, to miał być rekonesans;)) i  skończyło się tak jak musiało się skończyć:

Mała wiosna

Poza tym obecnie mamy „małą wiosnę” i jest duża szansa, że w małych ilościach znajdziecie większość rzeczy, która pokazuje się wiosną i latem. Czosnek niedźwiedzi niekoniecznie, ale stokrotki, mniszki etc. jak najbardziej!

To też dobry czas, żeby wziąć saperkę i ukopać na przykład korzeń żywokostu albo łopianu.

Dajcie znać co udało się Wam uzbierać, a my ruszamy dalej z cyklem Owoce Jesieni!