Dzień dobry,
Witam Was pięknie w Nowym Roku, mam nadzieję, że czujecie się dobrze i będziecie się czuć jeszcze lepiej! :-)
Długo zastanawiałam się, czy powinnam napisać ten post. Zazwyczaj staram się pisać dość konkretnie i na temat (albo przynajmniej taką mam nadzieję). Dlatego też zastanawiałam się, czy warto pisać post podsumowujący ubiegły rok. Zapewne nie powstałby, gdyby przed samym Sylwestrem nie dopadł mnie syndrom gdybym tylko :
- gdybym tylko potrafiła dotrzymywać noworocznych postanowień..
- gdybym tylko miała więcej czasu/funduszy..
- gdybym tylko była bardziej poukładana, umiała zarządzać czasem..
- gdybym tylko była chociaż w jakiejś części tak zorganizowana jak kobiety sukcesu z gazet..
- gdybym tylko…
Czy czasem też dopada Was „syndrom gdybania?”.
Tymczasem, po wczorajszym Sylwestrze spojrzałam na wiele spraw, także blogowych, z dużym optymizmem. Zapraszam Was do przeczytania mojego prywatnego, blogowego podsumowania.
ps. zdjęcie, które widzicie to zimowa trzmielina. Jesienią wyglądała tak jak w poście o jesieni w ogrodzie. Prawda, że wygląda jakby była z tropikalnego lasu?
Jeszcze rok temu nigdy nie uwierzyłabym że:
- poznam tylu wspaniałych ludzi tylko dlatego, że prowadzę blog kulinarny. Z wieloma porozmawiam, z kilkoma spędzę kilka lub nawet kilkadziesiąt godzin..
- będę jeździła na warsztaty kulinarne i pojadę na największą konferencję blogową w kraju
- będę dostawać maile od osób, których zainspirował mój blog.. zdjęcia, słowa.. To fantastyczne uczucie, kiedy ktoś do Ciebie pisze kilka słów.. ktoś, czasem z drugiego końca świat, z miejsc, których pewnie nigdy nie odwiedzę.. gdy piszę „Atria, podoba mi się, że to robisz, to jest fajne, próbuj dalej!”
- moje małe mieszkanie zmieni się w amatorskie studio fotograficzne pełne desek, materiałów, miseczek..
- nie sądziłabym, że przygotuję kilka artykułów do największego portalu kulinarnego w Polsce oraz kilka wpisów promocyjnych na blogu..
- nie uwierzyłabym, że samo „blogowanie”- pisanie, fotografowanie, czytanie..- stanie się dla mnie czynnością tak oczywistą i niezbędną jak zakupy czy jedzenie.
Co, w kwestii blogowej, było dla mnie największym wydarzeniem 2011?
- pierwsze zlecenie na przygotowanie artykułów poza blogiem. Sama zdziwiłam się „jak to, to może się komuś podobać?”. Uwierzcie, teraz nie podobają mi się zdjęcia, które wtedy przygotowałam (a byłam z nich wtedy bardzo, bardzo dumna). Jednak samo poczucie, że ktoś stwierdził – „ona jest niezła, zatrudnijmy ją, żeby przygotowała dla nas te artykuły!” było nie do przecenienia.
- redagowanie własnej rubryki kulinarnej w czasopiśmie Archipelag. To jest coś! Nie wiecie, jak jestem zadowolona, że mogę znaleźć się w gronie ciekawych ludzi piszących dla tego czasopisma.
- przeniesienie bloga na platformę WordPress. Nauczyłam się wtedy bardzo dużo rzeczy, zyskałam sporo pewności siebie („to mój blog, ja kontroluję jego wygląd, szybkość, to ja ustalam swój własny regulamin i nie jestem zależna od regulaminu Bloggera).
- przystąpienie do programu dla blogerów, gdzie przez 90 dni tworzyliśmy treść na bloga (wiele postów nie zostało nigdy opublikowanych, pisałam je dla wprawek). Poznałam internetowo kilku blogerów z USA – zobaczyłam w jaki sposób podchodzą do swoich blogów i to było bardzo odświeżające doświadczenie.
W tym roku, chyba pierwszy raz, poczułam, że osoby, które zaglądają na mojego bloga po prostu mi ufają. Może w sprawach drobnych, takich jak zakupy i przygotowanie posiłku, ale ufają mi, że przepis, który zaproponuję jest sprawdzony, że sprzęt który sama kupuję lub dostaję do testowania będzie zgodny z moim opisem, że postaram się zdobyć jak najbardziej adekwatne informacje, jakie mogę.
Co dalej?
Mam mnóstwo pomysłów na 2011 2012 rok. Myślę, że zacznę je realizować powoli, od lutego. Dopóki będę studiować mam nadzieję, że będę mogła poświęcać mojemu blogowi odpowiednio wiele czasu i uwagi. A potem? Czas pokaże.
Póki co, trzymajcie za mnie kciuki! Dopóki blogowanie będzie mnie cieszyć (choć są zarówno wzloty jak i upadki i zniechęcenie), będę blogować.
ps. kilka osób mnie pytało „czy jest sens zakładać bloga”. Zawsze odpowiadam: Jeśli czujesz, że jest coś, co Cię naprawdę interesuje, pisz. Pisz dla siebie. Warto chociażby dlatego, że masz szansę poznać – mniej lub bardziej – ludzi, z którymi nigdy nie miałbyś/miałabyś szansy porozmawiać..
Jeśli chcesz założyć bloga „Bo to jest modne” – nie wiem czy to jest dla Ciebie (ale dlaczego nie spróbować?). Jeśli zastanawiasz się, czy to ma sens – spróbuj, to nic nie kosztuje! (przynajmniej na początku;)).
Dziękuję wszystkim moim czytelnikom – zarówno stałym jak i przygodnym – że dają mi motywację, energię do działania i podsuwają wiele pomysłów.
Życzę tym, którzy posiadają blogi, aby pięknie Wam rozkwitały w roku 2012 i dawały Wam wiele radości i satysfakcji. Tym, którzy blogi czytają, życzę, żeby znaleźli kilka miejsc dla siebie, gdzie mogą się czuć jak u siebie i odpłynąć na chwilę od codzienności…
Czy to na pewno zima?