Dziś chciałam Wam przedstawić krótki foto-reportaż z warsztatów kulinarnych przeznaczonych dla blogerów. Odbyły się pod hasłem „Wina, pasztety, sery ” (kolejność z pamięci:)) i zostały zorganizowane przez Makro we Warszawie. Zaproszenie przyjęłam bardzo chętnie, zwłaszcza, że ostatnio zaczęłam się interesować winami i degustacja prowadzona przez profesjonalnych sommelierów brzmiała bardzo przekonująco.
Warsztaty były podzielone zasadniczo na dwie części: pierwszą, poświęconą pasztetom (tutaj przygotowałyśmy własny pasztet a także próbowałyśmy innych, pasztetowych pyszności:)) oraz winom, gdzie mogłyśmy posłuchać krótkiego wykładu na temat wybierania win oraz wziąć udział w degustacji. Oczywiście w kilka godzin jest to tylko liźnięcie tematu, jednak bardzo fajnie było popracować w profesjonalnej kuchni oraz zobaczyć się z innymi blogerkami (wybaczcie dziewczyny, że do tej pory nie kojarzę wszystkich twarzy!:)) Jeśli jesteście ciekawi dalszej historii, zapraszam na krótką foto-relację.
Aby zdążyć na pociąg do Warszawy, wstałam bladym świtem (około 5tej, zważywszy, że położyłam się o drugiej w nocy, byłam całkiem rześka;)). Słońce jeszcze dobrze nie wstało, ale tramwaj czeka! Pomyślałam sobie, że musi być fajnie, skoro z własnej woli w sobotę wstaję o tej porze:) W tę sobotę były także urodziny mojego Pana, nie świętowaliśmy specjalnie (byłam półprzytomna), ale mam nadzieję, że utrafiłam w gusta książkowym prezentem!:) Wszystkiego najlepszego jeszcze raz!
W pierwszej części warsztatów przygotowywałyśmy własny pasztet ala foie gras. Ja pracowałam z Anią z lepszegosmaku. Miejsce, w którym odbywały się warsztaty to profesjonalna kuchnia, przystosowana specjalnie do prowadzenia kulinarnych szkoleń.
Na stanowisku wyposażenie, w pełni zgodne z wymogami sanepidu i innych ważnych instytucji.. W tle telebim, na którym można śledzić poczynania prowadzącego.
Komplet noży i garnków..Po namyśle stwierdzam jednak, że wolę swój nóż: jest lekki, ostrzejszy (ale może to kwestia tego, żę tych nie ostrzyłam przed pracą) i bardziej precyzyjny.
Opanowanie tylu blogerek w jednym miejscu to dość trudne zadanie. Zwłaszcza, kiedy łaziłyśmy dość radośnie z aparatami (odnoszę wrażenie, że ja i tak niezbyt dużo się z nim kręciłam, wolałam pogotować:))
Przygotowywanie dania szło nam tak sobie, zwłaszcza, że dość radośnie rozmawiałyśmy pomiędzy kolejnymi krokami. Zawsze trochę do tyłu (pewnie nie tylko my:), ale było fajnie!
Zanim mogłyśmy spróbować naszych pasztetów, wzięłyśmy udział w krótkiej prezentacji na temat win..
A także w degustacji pasztetów przygotowanych przez profesjonalistów. Szef kuchni przedstawia pyszności. Mój ulubiony: z galaretką z wina.
Zrobienie zdjęć nie było łatwym zadaniem, zwłaszcza, że prawie każdy uczestnik był zaopatrzony w aparat (i przemożną chęć używania go!). Zrezygnowałam dość szybko z poszukiwania odpowiednich ujęć:)
Mój talerzyk (kto był bliżej, ten spróbował więcej smaków, jednak mi w zupełności wystarczyło to co mam:)). Postanowiłam wstrzymać się z konsumpcją, dopóki nie spróbuję wszystkich win przewidzianych do degustacji.
Pan somelier tłumaczy podstawy degustacji win. Zawsze uważałam, że z tymi zapachami i smakami wina, to lekka przesada, jednak dostałyśmy takie wina, które rzeczywiście pachniały owocami jagodowymi albo melonem albo nutką wanilii..
Po prezentacji, degustacji i małej pogawędce poszłyśmy zobaczyć, jak wyglądają nasze:) pasztety.
Oto efekt wspólnej pracy:
Kroimy na kawałeczki, gorącym nożem.. (bardzo spodobała mi się polewa z octu balsamicznego, mam ją już w szafce:))
By otrzymać nieco bardziej „elegancką” wersję.
Ania chyba jest zadowolona z efektu:) Dzięki za wspólne gotowanie! Pozdrowienia dla wszystkich z którymi mogłam się spotkać!:)