Na spierzchnięte usta: balsam z olejkiem migdałowym i różami.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Robi się coraz zimniej i bardziej wietrznie.

Nie ważne, czy jest zimno czy nie – i tak zazwyczaj mam spękane usta.

Stąd też, w serii kosmetycznej, na pierwszy ogień poszedł samodzielnie przygotowany balsam do ust.

Na bazie tłustego oleju migdałowego z infuzją różaną, miodu oraz wosku pszczelego. Z odrobiną witaminy E.

Bardzo prosty do wykonania, treściwy i wydajny – porcja wystarczy mi chyba na całą zimę!

I co najfajniejsze: działa. Zapraszam!

Balsam do ust z olejkiem migdałowym, różami i miodem. Przygotowanie:

Balsam przygotowałam wykorzystując kilka podstawowych składników. Olej migdałowy można kupić w Almie, obstawiam jednak,że da się go także zastąpić oliwą z oliwek.

Przyznam, że róże spodobały mi się głównie ze względu na dramatyczny efekt: pięknie wyglądają w słoiczku! Te które użyłam, to zwykłe róże ogrodowe – nie mają zbyt wiele właściwości pielęgnujących.  Dużo lepiej spisałaby się tutaj róża pomarszczona (taka róża do powideł) lub inne, pachnące odmiany (idealna byłaby też róża bułgarska czy damasceńska). Myślę,że o tej porze można pominąć ten składnik. Gdybym miała pod ręką kilka kropel drogocennego olejku różanego, z pewnością dodałabym do balsamu. Jednak cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma:-) Jeśli zdecydujecie się dodać różę, bardzo ważne, aby była to róża ekologiczna – nie chcemy nabawić się alergii.

Wszystkie składniki podgrzewamy delikatnie w kąpieli wodnej. Im niższa temperatura, tym lepiej. Na filmie zapomniałam dodać miodu; po przygotowaniu przypomniałam sobie, że brakło mi tego składnika (czasem nakładałam sam miód na spierzchnięte usta). Po prostu delikatnie podgrzałam całość i dodałam miód.Jak możecie zauważyć po tym dodatku całość lekko się rozwarstwiła: być może byłoby inaczej, gdybym miód dodała na początku – teraz już się nie dowiem:-) Używam teraz części z góry słoiczka i jestem bardziej niż zadowolona:-)

Wosk pszczeli najlepiej kupić w sklepie pszczelarskim w plastrach (najtaniej wychodzi). Jeśli nie macie takiej możliwości, można rozmontować świeczkę z wosku pszczelego. Gdybyście chcieli uzyskać większą gęstość balsamu, trzeba dodać więcej wosku. Przy użyciu innych olejów niż migdałowy, również trzeba będzie pobawić się proporcjami wosk – olej. 

Całość można przechowywać w ciemnym pomieszczeniu i zamkniętym słoiczku spokojnie do pół roku – ja przełożyłam sobie troszkę do mniejszego opakowania, które trzymam w torebce.

Balsam jest łatwy do rozsmarowania i treściwy – jeśli chcielibyście, żeby był bardziej gęsty, trzeba dodać więcej wosku pszczelego. Tężeje bardzo szybko – jednak wydaje mi się,że podobnie jak w gotowaniu, stosunek wosku i oleju może się nieco różnić w zależności od tego, jakiego oleju użyjecie.

Zapraszam!

ps. olej migdałowy ma taki charakterystyczny zapach, nie każdemu będzie odpowiadał. Na szczęście na ustach nie utrzymuje się zbyt długo – ja olej migdałowy bardzo lubię, mogę go jeść samodzielnie :-)

ps2. kosmetyk nie jest jadalny;-)

 

Balsam różano-migdałowy do ust. Na spierzchnięte usta.

przepis zaadaptowałam (po kilku zmianach) od Jamesa Wonga, który ma dużo świetnych pomysłów.

/zanim przygotujesz, zapoznaj się z zasadami gry :-)/

Składniki:

dostępność składników opisałam wcześniej w poście

  • 150 ml oleju z migdałów; najlepiej infuzji migdałowo-różanej, odcedzonej
  • około 3 łyżek wosku pszczelego (kawałek świeczki woskowej bez knota da radę:-))
  • 3 kapsułki witaminy E
  • 2 łyżeczki miodu
Olej migdałowy podgrzewamy w kąpieli wodnej z woskiem pszczelim, witaminą E, miodem.
Podgrzewamy wszystko powoli, na wolnym ogniu, delikatnie mieszając.
Kiedy tylko składniki się rozpuszczą szpatułką delikatnie rozbijamy kapsułki witaminy E: płyn wypłynie do masy, kapsułki możemy wyrzucić.
Ostrożnie przelewamy masę do czystego słoiczka.
Zacznie dość szybko tężeć, jednak nie będzie miała całkowicie stałej konsystencji.
Po stężeniu zakręcamy słoiczek i przechowujemy w suchym, ciemnym miejscu. Można również przechowywać główny słoiczek w lodówce.
Szpatułką można przekładać mniejsze porcje, do mniejszych pojemniczków i aplikować cienką warstwę (to jest bardzo, bardzo wydajne – lubię nakładać zwłaszcza na noc!) w razie potrzeby.
Ponieważ nagminnie zjadam wszystkie szminki (bardzo krótko utrzymują mi się na ustach, pewnie przez mimikę twarzy), wolę używać tego typu balsamu; przynajmniej 'wiem co jem’;-)
Pozdrawiam!