Za oknem pada i pada..
Dziś mam wolne – bardzo lubię tak siedzieć w domu, kiedy pada śnieg, popijać herbatkę, gotować to i owo..
Może to dość trywialne spostrzeżenia, ale po pierwsze, nie można mieć cały czas poważnych spostrzeżeń a po drugie, naprawdę takie krzątanie się w kuchni kojarzy mi się z istotą „domowości” (chociaż mój Pan woli kiedy nie gotuję, wtedy jest porządek z mieszkaniu.. ale z czego jak z czego, z suwerenności w kuchni nie zrezygnuję)…
Dziś chciałam zaproponować Wam coś specjalnego.. pudding!
I to nie byle jaki, król puddingów!*
Słowo pudding pojawiało się wielokrotnie, kiedy czytałam książki rozgrywające się w angielskich realiach (obok leguminy).. jednak nigdy nie mogłam sobie wyobrazić tego, co to tak naprawdę jest..
Potem się mniej więcej dowiedziałam, jednak nadal nie mogłam sobie wyobrazić, aż do teraz..
Jak smakuje pudding który Wam proponuję?
– na spodzie kwaskowaty dżem z malin, od mojej Babci.. malinowo i lekko kwaśnie..
– środek, lekko waniliowy, coś pomiędzy budyniem a ciastem (raczej w stronę ciasta), o przyjemnej, kremowej fakturze
– i najlepsze! chrrupiąca, słodka, bezowa czapa, wyglądająca jak śniegowe zaspy..
Mamy więc smaki słodkie i kwaskowate, konsystencję kremową i chrupiącą..
Co może być lepszego na zimowy wieczór?
Pudding przygotowałam wg. receptury Jamiego Oliviera, z jego pierwszej książki, którą dostałam w swoje ręce „Lubię gotować!”
Dlaczego wybrałam akurat ten przepis?
– jest prosty w wykonaniu (nie wymaga pieczenia w kąpieli wodnej, specjalnych form do puddingów)
– ekonomiczny (wchodzą tylko 3 jajka- zmniejszyłam ich ilość bez szkody dla smaku -i bardzo podstawowe produkty)
– no dobrze i świetnie wyglądał!
To jak, ktoś ma ochotę?
Jeśli tak, zapraszam!
———–
* tak sobie go nazwał Jamie..
Król puddingów czyli pudding zimowy wg. J. Oliviera
(4-6 porcji)
Składniki:
4 jajka (użyłam 3, AC)
560 ml mleka
110 g bułki tartej
220g cukru (użyłam kryształu)
ekstrakt waniliowy (mam naturalny)
4 płaski łyżki dżemu (najlepiej malinowego)
Wykonanie:
Piekarnik rozgrzewamy do 150 C. Rozbijamy 2 jajka i oddzielamy żółtka ord białek, następnie żółtka wrzucamy do miski i ubjamy z całym, pozostałym jajkiem. Dolewamy mleko, bułkę tartą i 80 cukru. Dno ceramicznej formy do zapiekania wykładamy dżemem, wlewamy masę (będzie rzadka!), wkładamy do piekarnika na godzinę.
Uwaga: moim zdaniem trzeba piec krócej, masa nie ma być całkowicie ścięta ale taka kremowa, Ja piekłam za długo i jest odrobinę za twarda (A.C)
Białka ubijamy na sztywną pianę, powoli ciągle ubijając. Ubitą pianę (wskazówki jak zrobić porządną bezę znajdują się tu) wykładamy na upieczony spód, pieczemy jeszcze 20 minut aż beza zacznie się rumienić.
Podajemy na ciepło lub na chłodno..
Smacznego!