Hobbit – czyli o filmach oglądanych tam i z powrotem.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry,

Widzieliście już  „Hobbita”? Piszę „już”, ponieważ jestem pewna, że jest na liście filmów do zobaczenia wielu z Was (bądź też na liście Waszych dzieci, z tego co wiem, „na Hobbita” jeżdżą całe wycieczki szkolne).  W moim wypadku był to był film z tych, o których od razu wiesz, że po prostu musisz je zobaczyć na srebrnym ekranie i już. To nie ważne, że poprzednia część nie do końca Ci się podobała, nie ważne, że nie rozumiesz co u diaska robi w tym filmie Legolas i że właściwie cała krasnoludzka drużyna po czasie zlewa się w jedno i poza tym nie do końca wiadomo czy to ma być film bawiący dzieci (niby 7+??) czy jednak dorosłych dorosłych (trup się ściele gęsto, gdybym miała 7 lat dręczyłyby mnie potem koszmary).

Hobbita tak naprawdę chciałam obejrzeć z jednego powodu: żeby wrócić na chwilę w rozległe przestrzenie Śródziemia, odwiedzić wysokie góry, krasnoludzkie kopalnie czy piękne siedziby Elfów. Oraz oczywiście zobaczyć jeszcze raz Gandalfa. Przypomnieć sobie czasy, kiedy byłam nastolatką i z wypiekami na twarzy oglądałam ucieczkę przez kopalnie Morii, bitwę o Helmowy Jar czy przeprawę przez Martwe Bagna.

Dlaczego niektóre filmy oglądamy tam i z powrotem?

Władca Pierścieni to jeden z tych filmów, które mogę oglądać tam i z powrotem. Nie zliczę, ile razy szukaliśmy z moim Panem wieczorem czegoś ciekawego do obejrzenia. Wiecie jak to jest: jakieś święta i w telewizji ciągle te same rzeczy. A to Kewin, a to Legalna Blondynka, a to Amerykański Nindża. Za każdym razem jednak, kiedy zatrzymujemy się przy Władcy Pierścieni automatycznie pada: „O! Zobacz, Władca Pierścieni!”. Zazwyczaj na „o zobacz” się nie kończy, bo po prostu zaczynamy oglądać ten film. To nic, że większość scen znamy na pamięć, efekty specjalnie niekoniecznie robią już wrażenie i film jest przerywany reklamami (wtedy po prostu wyciszamy telewizor) Ma w sobie to coś, co sprawia, że mogę go oglądać ciągle od nowa. Czy chciałabym obejrzeć kilka razy pod rząd nową ekranizację przygód w Śródziemiu?

Hobbit – Pustkowie Smauga rzeczywiście przenosi w świat Tolkiena. Widoki zapierają dech w piersiach, scenografia, kostiumy, wizualnie wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Smok – mówię Wam, cóż to był za smok! Fantastyczny, śpiący na górze złota, przebiegły, złośliwy, majestatyczny, potężny.. Śródziemie wygląda tak jak powinno, Elfy są zwinne i mądre, orki obrzydliwe i gwałtowne, magia potężna. Jednak pomimo tego „tolkienowskiego klimatu” nie jest to raczej film, który chciałabym obejrzeć po raz drugi (a na pewno nie w najbliższym czasie). Jeśli jednak dzisiaj przez zupełny przypadek w telewizji wyświetlany byłby Władca Pierścieni: dlaczego nie obejrzeć go po raz któryś z rzędu?

Królestwo Leśnych Elfów jest przedstawione w fantastyczny sposób. Architektura Elficka zawsze była moim ulubionym typem architektury w Śródziemiu.

The-Hobbit-The-Desolation-Of-Smaug-Poster-600x817

Nie wiem, co takiego mają w sobie niektóre filmy, że sprawiają, że chce się  je oglądać ciągle od nowa. Zupełnie jak małe dzieci, które w kółko oglądają ulubioną bajkę i za każdym razem jest dla nich tak samo zabawna. Mam swoją małą teorię, że chętnie oglądamy filmy z czasów, kiedy byliśmy młodsi , ale to chyba nie jedyny powód. W końcu jako nastolatkowie oglądaliśmy różne filmy, a tylko niektóre pozostają w pamięci.

Chociaż z w moim przypadku z „Władcą” nie jest to tak oczywiste: do tej pory pamiętam jak oglądałyśmy wraz z moją, 10 letnią wtedy kuzynką, pierwszą część filmu na małym ekranie komputera. Wiecie, to były czasy, kiedy ten kto miał internet i nagrywarkę CD był we wsi bohaterem. Ja nie miałam ani jednego, ani drugiego, ale w ręce wpadła mi właśnie taka płyta. W nocy byłyśmy w domu całkiem same. Bardzo dobrze to pamiętam, ponieważ Mama pojechała wtedy na porodówkę i następnego dnia miałam już siostrę :-). Oglądałyśmy Władcę Pierścieni i nasłuchiwałyśmy każdego szmeru, czy to przypadkiem orki nie zakradają się pod dom. To był klimat! Chociaż myślę, że jest to sytuacja raczej wyjątkowa i nie oglądam „Władcy” tylko dlatego, że była to ostatnia noc przespana bez mojej siostry na pokładzie;-).

Czasami zastanawiam się też, jak to jest z filmami „kultowymi” – czy Polacy naprawdę chcą oglądać „Kevina samego w domu”, czy po prostu został już wyświetlony w telewizji przez tyle razy, że ogląda się go tylko po to, aby tradycji stało się zadość?

Moi Rodzice uwielbiają „Samych Swoich”, ja mogę oglądać „Władcę Pierścieni”, moja Siostra chyba ze sto razy widziała „Łowców Smoków” i za każdym razem oglądanie sprawia jej taką samą przyjemność..  Ot, filmy oglądane tak i z powrotem mają w sobie jakąś magię..

A może to coś więcej niż magia, jak myślcie?

Jestem ciekawa, czy macie swoje ulubione filmy: takie, które oglądaliście tyle razy, że gdybyśmy nadal korzystali z kaset VHS byłyby już zupełnie nieczytelne?

Oh, cóż to był za smok!

The-Hobbit-The-Desolation-of-Smaug

ps. jeśli wybieracie się na Hobbita, polecam rozważyć opcję 2D. Moim zdaniem ma lepszy klimat.

ps2. film teoretycznie jest od 7 lat, ale nie zabrałabym na niego 7 letniego dziecka. No, chyba,że teraz dzieci są bardziej rozwinięte emocjonalnie, niż kiedy ja byłam mała;).