Dzień dobry,
Dzisiaj zamiast przepisu – króciutki post o pomarańczach, które wczoraj zagościły na moim stole:-)
Pomarańcze przyjechały do mnie prosto z Sycylii, z ekologicznego gospodarstwa InCampagna – na zakup namówiła mnie Magda, którą poznałam podczas testowania krakowskich pączków. Kiedy Magda napisała, że organizuje wysyłkę, nie zastanawiałam się długo – zwłaszcza, że zazdrościłam dziewczynom z Warszawy, które sobie takie dobroci sprowadzały :-)
Pomarańcze są pyszne, soczyste, kolorowe, kwaskowate (nie są już tak bardzo słodkie pewnie też dlatego, że to koniec sezonu). Smakują tak, jak powinny. Lubię sobie wyobrażać, że starożytni Rzymianie zajadali się właśnie takimi owocami.
Taki promyk słońca dzisiejszego szarego dnia!
ps. Zastanawiałam się, czy umieścić zdjęcia pomarańczy, ale kiedy wczoraj zobaczyłam zdjęcie National Geographic z roku 1973, pomyślałam, że muszę!
[zdjęcie zobaczycie po rozwinięciu „czytaj dalej”]
Algierski rolnik. Źródło: National Geographic.
To tutaj taka moja wariacja na temat tego zdjęcia:
Pięknego dnia!