Dzień dobry,
Wiele razy spotkałam się z twierdzeniem, że blogerzy przez większą część wolnego czasu się lansują. Jeśli pod „lansować” rozumieć „bywać w fajnych miejscach i się tym chwalić” to jest w tym trochę prawdy. Albo więcej niż „trochę”: wielu blogerów wiele rzeczy robi „półpublicznie/półprywatnie”. Jest w tym trochę prawdy. Lubimy (że tak powiem za większość, może ktoś nie lubi, wtedy pardon) sobie „pobywać” i się tym dzielić. Gdzie?
W fajnej restauracji. Na kawie. Na blogerskich spotkaniach. W eleganckim hotelu. Na plaży w cieplejszej części globu. Na warsztatach. Na pokazie mody. W SPA (nie byłam, ale chciałabym!). Na spotkaniu promującym nowy produkt. Opcji jest wiele.
Ziołowy Zakątek nie chce być gorszy i też chętnie się polansuje. Na ten przykład dziś byłam na dyniowym polu, a nawet dwóch jakby dobrze zliczyć. Takich porządnych, gdzie łącznie rośnie ponad 90 rodzajów dyni.
Mam nawet strój dnia: gumiaki, dresowe spodnie (okey, obydwa pożyczone, bo nie mam za bardzo spodni do łażenia po polu, zazwyczaj używam podomek) i niebieską bluzkę z second handu. Jest moc, prawda?
Żarty na bok. Pamiętacie jak rok temu pisałam o dyniach? Dziś odwiedziłam w celach półzawodowych (w celu przygotowania materiału do projektu o którym będę mogła Wam powiedzieć dopiero po połowie września, więc na razie ciii) miejsce, gdzie te cuda rosną: JeDynie pod Wawrzeńczycami (rzut beretem od Krakowa).
Przywiozłam z tamtąd nie tylko materiał do projektu, ale też kilka smaczków dla Was.
Poznajcie Darię
Daria ma wiele zalet.
Po pierwsze, Daria wygląda jak modelka nawet w gumiakach..
Jak i w środku foliowego tunelu. To po lewej to nie to co myślicie. To ogórki.
Ale Daria nie jest modelką. Nie boi się ubrudzić rąk (jej Rodzice prowadzą gospodarstwo, a ona im pomaga) i potrafi opowiadać o dyniach godzinami. Wie skąd pochodzą do czego się nadają, zna ich historię i ciągle szuka nowych odmian. Jest moją dyniową królową.
A królestwo jest całkiem spore.
90 odmian dyni, które właśnie zaczynają owocować (czy co tam robią dynie – są gotowe do zbioru, o!).
I o każdej jest w stanie coś powiedzieć!
Byłoby bardzo szkoda, gdybyście nie mogli uszczknąć odrobinki jej wiedzy, dlatego namówiłam Darię na krótki film, w których opowiada o dyniach. Mówię Wam, powinna założyć bloga albo kanał na YouTube (Daria, będę Ci fotografować stylizacje w walonkach!).
Niestety, w tle słyszymy szum samochodów, ponieważ akurat jesteśmy przy małym stoisku przy drodze: w Wawrzeńczycach jest tak, że rolnicy układają dynie przy dość ruchliwej drodze (bo jaki sens jest układać przy drodze nieruchliwej?), można sobie zaparkować i dynie kupić. Tak więc odgłosy natury to nie są, ale rozumiecie: dotarcie do klienta to podstawa:) Dlatego, jeśli przeżyjecie dźwięki w tle, zachęcam Was do obejrzenia dyniowego filmu!
Różne odmiany dyni: opowiada Daria z JeDynie.
Prawda, że jest moc?
Dawno tak miło nie spędziłam czasu. Łaziłyśmy po rozmokłym polu w gumiakach (rozmokłe pole i gumiaki nie są mi obce: i to jest fajne!). Nie miałyśmy planu i agendy, po prostu godzinami rozmawiałyśmy o dyniach, paprykach, marchewkach innych cudach, które są w gospodarstwie rodziców Darii.
Na przykład o trójkolorowych marchewkach. Zawsze chciałam wysiać, ale jakoś tak schodziło. W przyszłym roku będę je mieć!
Są piękne! (nie tylko marchewki;)).
Świetnie się bawiłyśmy i żartowałyśmy, że właśnie mamy profesjonalną sesję zdjęciową w środku pola. Jak zauważyliście stałam głównie po drugiej stronie aparatu i ćwiczyłam zdjęcia ludzi. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś „pobywam” w podobnych okolicznościach przyrody. Jeśli się chce, można sobie znaleźć zajęcie bez wyjeżdżania na drugi koniec świata:)
Ogłoszenie parafialne.
Skoro przy wyjazdach jesteśmy. W przyszłym tygodniu będę mieć ograniczony dostęp do internetu (postaram się z Wami być, ale nie obiecuję!). Wyjeżdżam razem z Łukaszem Łuczajem i dwoma innymi badaczami na rumuńską wieś. Takich propozycji po prostu się nie odrzuca:)
ps. materiał bonusowy, dynie nie tak łatwo rozkroić co niektóre:)
Ah, dostałam jeszcze prezent! Dzień zaczął się tak,że chciało mi się płakać (czasami tak jest), natomiast pod koniec było już tylko lepiej. Dobrze,że w nowym mieszkaniu mam piwnicę!
Do zczytania wkrótce!