Spis treści
Dzień dobry,
Dzisiaj miałam napisać Wam o czymś innym, ale padł mi monitor w komputerze stacjonarnym co w skrócie oznacza: nie mogę przygotowywać zdjęć i filmów. Mój laptop niestety nadaje się do przeglądania stron internetowych i niewiele więcej. Jednak: nie ma tego złego!
Z nudów zaczęłam skakać po kanałach w telewizorze. Nawiasem mówiąc, rezygnujemy z oferty telewizyjnej. Nie dlatego, że jesteśmy jacyś super alternatywni, ale oglądaliśmy razem góra cztery kanały. Z osiemdziesięciu. Wiecie, Internet jest głównym pożeraczem czasu aktualnie.
Tak więc wracając: włączyłam telewizor i zupełnie przypadkowo trafiłam na zwiastun jednego z seriali mojej młodości: „Zbuntowanego anioła”. Możecie się śmiać, ale zalała mnie fala wspomnień. Przypomniało mi się, że dawniej, w niedzielne popołudnia cała rodzina zasiadała przed telewizorem i śledziła z zapartym tchem losy ulubionych bohaterów Dynastii. Kiedy wybraliśmy się do Cioci na niedzielną herbatkę, około godziny szesnastej zamierały rozmowy i wszyscy zasiadali przy srebrnym ekranie. Teraz każdy ma laptopa czy swój tablet i jest wpatrzony we własny, indywidualny ekran. Wtedy wszyscy oglądali razem i śledzili z zapartym tchem losy bohaterów.
Po dynastii był jeszcze szereg innych, rodzinnych seriali. Pamiętam, że oglądałam je razem z Kuzynami i Dziadkami (mój dziadziuś zawsze kibicował: „Nie bądź głupia, on cię ZDRADZA!). O rany, tym się naprawdę żyło. Wieś się wyludniała, kiedy w telewizji pojawiała się Natalia Oreiro. Potem w szkole rozmawiało się o ostatnich odcinkach. Oglądali wszyscy: młodzi i starsi. Parzyło się herbatę i po prostu oglądało.
Dlatego dzisiaj postanowiłam również zaparzyć sobie herbatę i trochę z Wami powspominać. O serialach z szalonych lat 90tych, które oglądali wszyscy: co najwyżej rodzice zasłaniali dzieciom oczy przy bardziej gorszących scenach:-). Niestety nie pamiętam niektórych tytułów, ale może mi coś podpowiecie?
1. Dynastia.
Pierwszy wielki hit, jaki pamiętam. Czy to herbatka u Cioci czy imieniny, niedzielne oglądanie „Dynastii” to rzecz święta. Szczerze mówiąc byłam bardzo mała, kiedy Dynastia weszła na nasze ekrany i do tej pory nie bardzo pamiętam o co w niej chodziło. Pamiętam tylko, że była wtedy dla mnie synonimem luksusu: do tej pory mam przed oczami scenę, kiedy jedna z bohaterek kąpie się w olbrzymiej, wypełnionej po brzegi pianą wannie i popija szampana. Potem nudziłam mamie, że też bym tak chciała (w sensie bąbelki, nie szampana), jednak Mama rozsądnie stwierdziła, że to marnowanie wody:-). Dzisiaj wspominając sobie dawne seriale natrafiłam nawet na artykuł który pokazuje, jak Dynastia wpłynęła na gusta estetyczne Polaków. Cóż, widocznie nie tylko ja pamiętam ją z przepychu i bajecznego bogactwa.
2. Moda na Sukces.
Tak, wiem, jest wyświetlana do dzisiaj. Był jednak taki okres, kiedy wszyscy w moim otoczeniu fascynowali się tym, czy przystojny (dla kogo przystojny, dla tego przystojny, mi się nigdy nie podobał) Ridge wybierze Tylor czy Brooke (potem okazało się, że wybierał je naprzemiennie. Zobaczcie ile miały łatwiej, gdyby mieszkał w kraju, gdzie dozwolona jest poligamia!). Z tego serialu wyniosłam niezrozumiałe przekonanie, że prawdziwy pocałunek polega na szerokim otwieraniu ust (trzeba się „przyssać” do osoby, którą chce się pocałować i wytworzyć „próżnię”) i poruszaniu językiem. Powiedzmy, że dość długo to zupełnie teoretyczne przekonanie tkwiło w mojej głowie, dopóki nie naprostował tego mój Pan (nasz pierwszy pocałunek skończył się z uwagą w stylu: „Wiem, że nigdy z nikim się nie całowałaś, ale w dziwny sposób to robisz”). Cóż, telewizja kształci!
Z tego co wiem, serial nadal jest emitowany i klan Foresterów rozrasta się na wszystkie kierunki. Ale i tak wiadomo, że najważniejsze pytanie to takie, czy Ridge będzie z Brooke.
3. Doktor Quinn.
Oh, to był szał. Uwielbiałam oglądać przygody dr Quinn na Dzikim Zachodzie. Pamiętam, że moja Mama za nią nie przepadała (Mama jest pielęgniarką) i kiedyś jako dziecko rzuciłam coś w stylu: „Pewnie jesteś zazdrosna bo nie umiesz leczyć tak dobrze jak dr Quinn”:D. Wczoraj nawet natknęłam się na reemisję tego serialu i od razu przypomniałam sobie postaci z Colorado Springs. Nie pamiętam tylko imion dzieci pani doktor, pamiętam tylko, że miała ich sporo. O, i pamiętam jeszcze pastora, Sallego i ten taki obskórny bar-tawernę z kobietami lżejszych obyczajów.
4. Luz Maria.
Piękna, dobra, skromna Luz Maria
Zwana u nas na wsi pieszczotliwie „Luźną Maryśką”. Tego serialu nie mogłam sobie długo przypomnieć. W sensie pamiętałam postaci (jeżdżącą na wózku złą bogatą blondynkę z kręconymi włosami, która robi wszystko, aby uprzykrzyć życie biednej i skromnej Lucecicie), ale nie mogłam sobie przypomnieć tytułu.
I wredna blondyna:
Serial lubiłam oglądać główne ze względu na piękne stroje, ale opowieść też byłą niczego sobie. Historia była dość długa i pamiętam, że szczególnie dla mojego Dziadziusia dość emocjonująca. W pewnym momencie okazuje się, że Lucecita nie jest taką sobie zwykłą biedaczką, ale córką pana domu i o ile mnie pamięć nie myli, podczas burzy (a może było to w innym serialu?) ląduje ze swoim ukochanym w szopie i dziewięć miesięcy później powija mu dziecko. Generalnie motyw szopy chyba dość często występuje w serialach. Potem ukochany dziewczyny traci pamięć, ona szuka go latami, są perypetie przeróżne i szczęśliwe zakończenie. Czego chcieć więcej? Generalnie Luz Maria nie budziła aż takich skrajnych emocji ale pamiętam, że i tak wiele osób lubiło ją oglądać.
5. Zbuntowany Anioł.
„Cambrio dolor..” – wystarczą te dwa słowa i w głowie zaczynam śpiewać piosenkę ze Zbuntowanego Anioła. To było coś. Może nie oglądaliśmy tego całą rodziną, ale perypetie zadziornej Milagros były szeroko omawiane w szkolnych korytarzach. Z filmu pamiętam też przestronny dom oraz to, że jak na serial miał w sobie dużo luzu. Jak to w serialach bywa, nie jest oczywiste czyje dziecko należy do kogo i czy Milagros jest tylko zwykłą służącą. Występuje też motyw burzy i szopy :-). Aha, dodam, że główny przystojniak serialu, jasnowłosy Ivo strasznie mi się nie podobał. Kilka dni temu też widziałam gdzieś powtórkę. Dodam, że „Zbuntowany Anioł” był tak fajny, że oglądali go nawet chłopcy;)
Cambrio dolor.. la,la,la..
To właściwie pięć seriali, które przychodzą mi od razu do głowy. Pamiętam, że był jeszcze taki o niewidomej dziewczynie z ciemnymi włosami, ale nie mogę sobie przypomnieć nazwy:).
Oprócz tego oczywiście szereg pomniejszych seriali, których jednak nie oglądali wszyscy: Herkules, Wojowniczka Księżniczka Xena (te uwielbiały moje koleżanki, ja tak sobie). Był też serial o gadającym, czarnym samochodzie. Oglądałam go tylko ze względu na głos samochodu, bo bardzo mi się podobał:-).
Teraz jednak zdradzę Wam sekret: jako dziecko (tak 6-7 lat) byłam nieodmiennie zakochana w Hansie Klossie, ze „Stawki większej niż życie”. Koleżanki miały mnie dość, bo tylko w to się chciałam bawić. Kloss był moim wymyślonym przyjacielem nawet przez jakiś czas, zaś we wakacje wstawałam codziennie o 7.30, żeby zobaczyć odcinki. I tak przez kilka lat.
Cóż, nigdy nie miałam zadatków na normalną osobę:).
A Wy? Pamiętacie te seriale? Może dorzucilibyście coś do listy?