Suplementy diety – hit czy kit?

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

 

Dzień dobry,

Dziś planowałam kolejny post z cyklu postów dla alergików. Chciałam napisać o suplementach diety, które są przydatne w profilaktyce alergii, regulowaniu odpowiedzi histaminowej oraz w przypadku chronicznych problemów z górnymi drogami oddechowymi (astma, ciągłe zapalenie oskrzeli i takie tam przyjemności).

Pomyślałam sobie jednak:

Zaraz, zaraz. Zaraz ktoś wpadnie na Ziołowy Zakątek i zacznie się zastanawiać, dlaczego suplementy? Dlaczego tabletki? Czy nie lepiej zjeść jabłko?

Dlatego postanowiłam cofnąć się o jeden krok i przedstawić Wam moją opinię na temat suplementów. Tak, takich w tabletkach :-).

Następnym razem zaś wrócimy do konkretnych suplementów pomocnych w walce z alergią.

Suplementy z kolorowych reklam, czyli łyknij tabletkę, życie nabierze barw.

W reklamie pokazano super suplement na ociężałe stopy, równocześnie poprawiający kondycję włosów, skórek do paznokci i uczucia przygnębienia, którego doświadcza, niż pada deszcz. Jest lepszy niż 99% suplementów na rynku i prezenter mówi, że Twój sąsiad już go ma.

Wielu Polaków kocha być medykami, uwielbiamy sami siebie leczyć, kupować przeróżne suplementy i multiwitaminy, widać zresztą, jaki to jest przemysł. Przyznaję, że sama czasem lubię się w doktora pobawić. A to jakaś herbatka ziołowa, a to propolis i takie tam…

Kupując suplement, często nie zwracamy uwagi na to, jaka jest przyswajalność danego specyfiku (są np. magnezy, które przyswajają się w 5%), jaka jest ich jakość, czy są połączone np. ze składnikami pochodzenia roślinnego (dużo lepiej przyswajamy takie formy) etc.etc.

Ładne opakowanie to nie wszystko. Właściwie mam dziwne przeczucie, że wiele tabletek to najczystsze placebo. I nie mówię nawet o homeopatii.

Dlatego chcę, żebyście wiedzieli, że pisząc o suplementach diety, nie mam na myśli „po prostu” tabletek. Piszę o jakościowych produktach, które mają spełniać jakąś konkretną funkcję.

Suplementy diety – po co to komu? Część pierwsza.

 

 

Suplement diety? Aaale… to tabletka, nie wyrosło z ziemi.

Wiem.

Wiem, że można zjeść jabłko albo kilo owoców. Albo dwa nawet kilogramy.

Jednak suplementy jak nazwa wskazuje, ma działanie wspierające i mogą być stosowane funkcjonalnie. Praktycznie każda porządna książka dotycząca medycyny holistycznej czy medycyny naturalnej, wcześniej czy później zaproponuje czytelnikowi dodatkową suplementację, w zależności od jego stylu życia, wieku oraz płci. Wbrew temu co twierdzą niektórzy moi znajomi (pozdrawiam!), mężczyźni i kobiety nie są identyczni. Mamy inne ciała i inne potrzeby, które zmieniają się na kolejnych etapach życia. Biologii nie przeskoczysz.

Suplementacja w medycynie holistycznej.

Powiem Wam, że to całkiem niesamowite, jak suplement może czasem zmienić sposób funkcjonowania organizmu, wiem to po sobie, bo od kiedy zaczęłam stosować porządną witaminę C, dużo lepiej i łagodniej przechodzę infekcje (jeszcze sobie o tym powiemy). Kiedy jednak ktoś, kto zajmuje się medycyną naturalną, rekomenduje jakiś suplement (dobra, upraszczam, bazuję na świetnej książce Encyclopedy of Natural Medicine i Autorzy tak robią, bardzo żałuję, że nie napisałam jeszcze dokładnie, o co chodzi w medycynie holistycznej, ale mam nadzieję, że intuicyjnie rozumiecie) zadaje sobie dwa pytania: po co i dla kogo.

Po co?

Po pierwsze dlatego, że niedobory są rzeczywiście powszechne, w każdej grupie wiekowej, zarówno wśród kobiet jak i wśród mężczyzn. Zachodnie populacje (tak, wiem, uogólniam) cierpią na niedobór magnezu i potasu, kobiety bardzo często mają niedobór żelaza, zaś mężczyźni po czterdziestce – cynku.

Właściwie każdy mężczyzna w kwiecie wieku powinien zjadać co najmniej dwa kubki bogatych w cynk ziaren dyni (cynk dobrze wpływa na prostatę). Znam mężczyzn, którzy piszą o tym, że powinno się spożywać te ziarna. Nie znam osobiście ani jednego, który by te kubki przed komputerem miał i podjadał.

To jest jedna kwestia. Można i należy się starać, żeby wyregulować dietę, ale w wielu przypadkach po prostu nie dostarczamy sobie tych wszystkich minerałów. Niestety.

Powiem Wam ciekawą historię: najgorzej się odżywiam, kiedy jestem na wsi. Kto mieszka w małej miejscowości, ten wie. Najsłabiej jest na tzw. przednówku: nie ma niczego w ogrodach, zaś w małych sklepikach również nie bardzo  jest w czym wybierać (po co przywozić jakąś zieleninę, skoro nikt jej nie kupi? marchewka jest, cebula, ziemniaki, dziękuję). Jem więc to, co jadłam w dzieciństwie: bułki z serem (białe pieczywo, ale akurat to bez znaczenia, jakie), drożdżówki, na obiad zupę i czymś tam jeszcze człowiek się dopcha (kanapkami z wędliną :-). Nie piszę po to, żeby narzekać, bo to w sumie powrót do smaków dzieciństwa, ale piszę, bo jestem świadoma, że to nie jest pełnowartościowa dieta.

Talerze zieleniny? Orzechy i pestki? Zapomnij.  Kiedyś w marcu chciałam kupić orzechy włoskie. Będą na Wielkanoc, nikt teraz nie kupuje.

Pierwszym powodem, dla którego medycyna holistyczna opiera się czasem na suplementach, jest właśnie przyznanie słabości współczesnego systemu żywienia. Jednak ze świadomością, że to jest suplementacja. Coś dodatkowego, coś ekstra. Coś, co może pomóc wyrównać małe niedobory. Nie coś, co w magiczny sposób Cię uleczy i zastąpi to jabłko.

Nie zastąpi.

 

Dla kogo?

To drugie pytanie można zadać inaczej: jaką suplement ma pełnić funkcję. 

Teraz wyobraź sobie, że chorujesz na astmę i masz częste infekcje górnych dróg oddechowych. Twoje zapotrzebowanie na niektóre składniki pokarmowe się zwiększa (najprędzej na witaminę C i magnez, będziemy jeszcze o tym mówić), potrzebujesz tego więcej.

W takim wypadku również stosuje się suplementy. Pyta się wtedy o to, jaką mają pełnić funkcję. Kobiety, które planują zajść w ciążę, mogą chcieć „zbudować sobie” rezerwy magnezu i potasu oraz kwasu foliowego. Jeśli w ciążę już się zaszło, kwas foliowy jest przepisywany właściwe „z automatu”. W takich specjalnych przypadkach również stosuje się suplementy.

Warto pamiętać jednak o tych podstawowych zasadach. Zasada numer jeden: to jest dodatek. Zasada numer dwa: bierze się to, co w organizmie ma spełniać jakaś dodatkową funkcję, ze względu na nasz stan zdrowia.

W takim rozumieniu suplementy są w porządku.

Jestem za, a nawet przeciw.

suplementy-diety-0405

Kiedy suplementy nie są w porządku?

(lub są bez sensu)

  • kiedy chcemy, żeby było to nasze główne źródło witamin i mikroelementów
  • kiedy kupujemy pod wpływem chwili czy tylko reklamy
  • kiedy kupujemy suplement podłej jakości, który będzie się beznadziejnie wchłaniał (wiele osób o tym zapomina)
  • kiedy dawkujemy je na poziomie placebo (przykro mi, ale ta jedna tabletka spiruliny dziennie niewiele pomoże) albo same są już zrobione tak jak placebo
  • kiedy nie zamierzamy stosować go regularnie
  • kiedy mamy przeciwwskazania, ale się tym nie przejmujemy, bo przecież sami jesteśmy sobie sterem, żeglarzem i okrętem  (np. wiemy, że mogą się nam tworzyć kamienie nerkowe, ale będziemy mądrzejsi i zaaplikujemy sobie tę uderzeniową dawkę witaminy C przez kilka miesięcy)

Właściwie suplementy można traktować trochę jak zioła – w końcu picie pokrzywy czy skrzypu, to także rodzaj suplementacji!

Kiedy są w porządku?

To chyba oczywiste. Wtedy, kiedy są lekkim uzupełnieniem diety i kiedy przydają się w konkretnych przypadkach.  I właśnie o takim przypadku, przypadku alergii i astmy, będziemy sobie wkrótce mówić :). Już teraz mogę powiedzieć, że będziemy mówić o różnych antyoksydantach.

kwiecien-9693

 

 

Pobierz Przepisy Zielarki