Ochrona przeciwsłoneczna 101! Nowy cykl

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry!

Pozdrawiam Was ciepło!
(Żartowałam: chłodno. Mam nadzieję, że macie chłodną wodę i wiatraczki. Ja nie mogę już trzeci dzień spać do 3ciej w nocy przez te upały).

Odkąd zaczęło się lato, dostaję od Was mnóstwo mailowych pytań:
– Czy powiesz jak zrobić filtr przeciwsłoneczny?
– Nie wiem czy się opalać czy nie?
– Czy to prawda, że witamina D…
– O co chodzi z fotostarzeniem się skóry?

Jak wiecie, jestem osobą, która lubi sobie usiąść i poczytać przez dłuższy czas, zamiast pisać „od razu”. Stąd też, od dawna w mojej głowie kiełkował pomysł cyklu związanego z ochroną przed słońcem.
Sięgnęłam do świeżutkich badań z zakresu medycyny naturalnej, kosmetologii czy aromaterapii, zapisałam sobie Wasze pytania na Facebooku. Przejrzałam też różne internetowe pomysły na ochronę przeciwsłoneczną. Jedni mówią: nakładaj filtr zawsze! Drudzy: Nigdy, przenigdy!

Jak więc jest?

Jak to mówią Anglicy: „Ignorance is bliss, knowledge is pain” (Ignoracja jest błogosławieństwem, wiedza jest bólem). Nie ma jednej słusznej odpowiedzi, jest wiele opinii i filozofii dbania o skórę.

Czym innym jednak jest dyskusja oparta na w miarę rzetelnej analizie źródeł naukowych a czym innym panika moralna.

W tej serii chciałam Wam przedstawić mój punkt widzenia na kwestię tematyki ochrony przed słońcem. Nie jest na pewno jedyny (nawet dermatolodzy mają różne preferencje i opinie), natomiast są rzeczy których nie przeskoczymy: takie jak budowa skóry czy chemia olejków eterycznych.

Jestem osobą otwartą na różne podejścia, natomiast jeśli szukacie tutaj potwierdzenia tez w stylu: „wszyscy naukowcy pracują na garnuszku wielkich korporacji”, to nie będzie nam razem dobrze i możemy się rozstać już w tym miejscu:).

To Wasze życie i Wasza skóra – ale mam nadzieję, że ten cykl pozwoli Wam sobie wyrobić swój indywidualny pogląd na kwestie związane z ochroną  przeciw słoneczną i ścieżkę pielęgnacji skóry!

Słońce jest dobre.

Zacznijmy od tego, że słońce jest dobre.
Fakt 1: Potrzebujemy słońca.
Fakt 2: Bardzo wiele osób ma (w uproszczeniu) niedobór witaminy D3.

Nie mam nic przeciwko słońcu i rzeczywiście ekspozycja słoneczna jest nam, jako Homo sapiens potrzebna. Mam natomiast wiele przeciwko nieodpowiedzialnemu korzystaniu ze słońca i dezinformacji.

Wyobraź sobie taką sytuację (zresztą, nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni).

Przez 11.5 miesiąca w roku pracujesz w biurze. Szpitalu. Szkole. Domu. Jak zwał tak zwał: w zacienionym pomieszczeniu.

W końcu po miesiącach ciężkiej pracy nadchodzi długo upragniony urlop. Gdzie by tu się wybrać?

Może nad Bałtyk albo do Chorwacji?

Dobrze wiesz, że spędzisz wtedy parę godzin dziennie na plaży. Co jakiś czas pochlapiesz się w słonej wodzie i dalej będziesz się opalać. Masz nadzieję, na piękną pogodę czyli zakładasz, że ciągle będzie słonecznie, pewnie około 30 stopni.

Jako osoba przewidująca i inteligentna domyślasz się, że słońce może spalić Cię na wiór. Pół biedy, jeśli jesteś jak Jasmin z Alladyna: masz potencjalnie śniadą skórę, która ładnie się opala.. Gorzej, jeśli tak jak ja, jesteś Księżniczką Elzą z Lodowej Krainy i lekkie muśnięcie słońca sprawia, że policzki stają się czerwone. Twoja ciocia może powie, że jesteś „opalona na czerwono” i powinnaś próbować dalej, aż osiągniesz idealny stan brązowej opalenizny. Ty jednak wiesz, że po prostu się poparzyłaś.

Ale nic to. Wybierasz się na wakacje i nie zamierzasz zrezygnować ze słońca. Zaczynasz szukać informacji  o dobrym filtrze przeciwsłonecznym, może pytasz na Facebooku albo na blogu czy forum zajmujący się naturalnymi remediami. W końcu zależy Ci na w miarę dobrej informacji.

Bardzo szybko okazuje się, że pod Twoim pytaniem dostajesz odpowiedzi w stylu:

„Oszalałaś? Filtr Cię zabije! Czy nie wiesz że skóra musi produkować witaminę D? Użyj filtra, a będziesz mieć deficyt na najbliższy rok!”.

Załóżmy, że posłuchałaś dobrej rady prosto z Wioski zwanej Internetem.

Jedziesz więc na tę Chorwację albo nad Morze. Smarujesz buzię olejem kokosowym. W końcu gdzieś pisali że ma SPF = 8. Po dniu spędzonym na plaży, przeklinasz osobę, która kazała Ci wyjść bez filtra: zapewne dobrze radzącego kosztowało to kilka sekund pisania. Ty marzysz tylko o tym, żeby Twoja czerwona skóra przestała schodzić płatami.

Ale przynajmniej masz konieczną do przetrwania witaminę D, albo przynajmniej masz taką nadzieję.

Ja, każdemu kto zastanawia się, czy w 40 stopniowym upale, podczas urlopu chronić się przed słońcem (ciekawy fakt: T-Shirt czy lekka sukienka dają ochronę przed słońcem około 5 SPF czyli, nawet jeśli nie paradujesz na plaży nudystów, Twoja skóra nadal jest wystawiona na działanie promieni słonecznych „Tam pod spodem”) odpowiadam mniej więcej tak:

– Tak słońce jest potrzebne. Gdzie jednak była dbałość o witaminę D i ekspozycję słoneczną przez pozostałe 11.5 miesiąca w roku?

To trochę tak jak z miłością na odległość (a uwierzcie mi, że wiem co mówię).  Można raz na rok wybrać się na upojne wakacje, może nawet będzie niesamowicie-fantastycznie i będziecie wspominać złote dni i noce latami. Może się też okazać, że przez cały rok wyobrażaliście sobie jak to nie będzie cudownie, a spotkanie okaże się totalną klapą. Wiadomo jednak, że na dłuższą metę tak się nie pociągnie: albo jesteś z kimś częściej albo romansujesz od czasu do czasu. Witamina D nie lubi być opuszczona.

Po co to piszę?

Po to, żebyście wiedzieli, jaki będzie mój punkt widzenia w tej serii.

Jestem cała za naturalnymi sposobami. Jestem tez za nauką i nie lubię skrajności.

Ekspozycja na słońce jest nam potrzebna i jestem dość daleka od tego, żeby iść za rekomendacjami dermatologów (podkreślam: w moim wypadku – nie mam żadnej poważnej kondycji zdrowotnej, u Was może być inaczej) i codziennie, kiedy tylko wyjdzie trochę słońca, smarować filtrem każdą ledwo wystawioną na słońce część ciała i w ogóle to unikać słońca przez całe życie.

Ale chcę głośno powiedzieć o tym, że jestem przeciwna złym praktykom ekspozycji na słońce oraz złym pomysłom pielęgnacji przeciwsłonecznej. Kiedy czytam w internecie rekomendacje, żeby posmarować sobie twarz lawendą czy olejkiem z kocanki (bezpośrednio na skórę albo w rozcieńczeniu 10-30%) ponieważ mają „SPF5” to nóż mi się w kieszeni otwiera. Co gorsza, zawsze mam przy sobie scyzoryk. W zimie pewnie nic się nie stanie, ale powodzenia z taką mieszanką w sierpniu. Obstawiam, że wystarczy 1-2 godziny w samo południe, aby poparzyć sobie skórę.

Księżniczko Elzo, oczywiście to Twoja sprawa co zrobisz, ale pamiętaj, że nie musisz być masochistką. Chociaż podobno jest to na topie, ale nie idźmy w tej serii tą drogą: bezpieczeństwo  i rozsądek są ważne w każdej relacji: zarówno z Grejem jak i z witaminą D!. Są inne opcje, niż spalenie się na czerwono.  Nie musisz cierpieć.

Skoro już znacie ogólnie mój punkt widzenia, przedstawię Wam tematy, które chciałam poruszyć.

Od razu dodam, że nie jestem alfą i omegą, przygotowałam się najlepiej jak mogę, będziecie mieć podane referencje i literaturę, ale oczywiście czekam na Wasze uwagi!

Tematy z cyklu ochrony przeciwsłonecznej:

  • Ochrona przeciwsłoneczna: o co chodzi? Co to jest SPF, UVA, UVB. Co to znaczy, że się opalamy? I inne takie podstawy:-)
  • Witamina D: za co ją kochamy i słodko-gorzka relacja witaminy D z filtrami
  • Filtry przeciwsłoneczne: fakty i mity
  • Fotostarzenie skóry: czy unikanie słońca jest receptą na wieczną młodość? Co słońce robi z naszą skórą?
  • Jedzenie i promieniowanie: co jeść (i pić!) aby chronić się „od wewnątrz!”
  • Źródła „naturalnych filtrów UVB”: naturalne oleje o właściwościach chroniących przed promieniowaniem słonecznym. Po co to robią i jak ich używać?:)
  • Olej z pestek malin
  • Olejki eteryczne i opalanie czyli kilka słów o fototoksyczności
  • Składniki komercyjnych filtrów przeciwsłonecznych: czym to się je? Szczególnie zajmiemy się cynkiem i tlenkiem tytanu (ale nie tylko).
  • Domowy filtr przeciwsłoneczny: czy można go zrobić w domu?

Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, dajcie znać w komentarzach!

Jak widzicie tematów jest sporo, ale od czegoś trzeba zacząć!

 

Podobał Ci się ten wpis? Podaj dalej