Cuda z ogrodu.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry!

Witam Was małą wiosną! Bo jak inaczej nazwać tak piękny listopad?

To ostatni dzwonek, żeby nazbierać trochę ogrodowych cudów, które uchowały się przed lekkimi przymrozkami.

Chciałam Wam pokazać kilka rzeczy (ale jeszcze nie wszystkie!), na które ostrzyłam sobie ząbki od dłuższego czasu.

Zapraszam!

Na pierwszy rzut idzie to co widzicie na obrazku u góry czyli akebia. Akebia to takie ozdobne pnącze: w katalogach zazwyczaj można zobaczyć jej małe, niepozorne kwiaty. Tego roku jednak po raz pierwszy pojawiły się dziwne strąki, które po jakimś czasie się otwarły.

Najpierw zainteresowały moją Mamę („Zobacz jak fantastycznie wyglądają, jak z tropikalnego lasu!”), potem mnie, a na końcu mrówki. W tak zwanym między czasie dowiedziałam się od Łukasza Łuczaja, że miąższ akebii jest jadalny. Kiedy wróciłam ze studiów pierwszą rzeczą było bliższe przyjrzenie się akebiowym strąkom. Okazało się, że walkę z siłą grawitacji i inwazją mrówek (które lepiej wiedziały niż ja, że to dobre, słodkie) przetrwał tylko jeden owoc. Fajny, lekko galaretowaty, słodkawy, w konsystencji przypomina liczi.

Mam nadzieję, że za rok też coś wyrośnie!

Drugą rośliną jest rdest ozdobny, który nieco przy okazji Wam pokazuję: często rośnie sobie dziko, a u nas jest piękna, ozdobna wersja.

W końcu trzecia roślina (gdyby był to Facebook, musiałabym ją oznaczyć hashtagiem #jaramsię) czyli czerwone shiso! O shiso, pachnotce, perilli pisałam Wam już kilkukrotnie (kocham!<3). Zielone shiso rosło sobie pięknie i radośnie, ale nigdy nie udało mi się wyhodować czerwonego. Jakoś tak marniało. We wakacje byłam jednak prowadziłam jednak warsztaty w Warszawie i okazało się, że na targu znajdowały się kiełki shiso czerwonego!

Kiełki miały kilka centymetrów i przypominały bardziej małe roślinki, więc nie myśląc długo, zapakowałam je do torby. Posadziłam je w sierpniu, więc wyszły takie drobinki, ale najważniejsze jest to, że się przyjęły i w końcu mam co chciałam!

Czerwone shiso w całej swojej pachnotkowej okazałości!

Shiso czerwone – prosto z ogrodu


To właśnie czerwone shiso było inspiracją do napisania Wam tego postu. Można podziwiać je jeszcze na rabatce: następnym razem pokażę Wam ocet z shiso, który ma tak niesamowity kolor, że można się w nim zakochać!

Pięknego dnia