To co było, to co się zdarzyło: podsumowanie 2014!

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

Dzień dobry!

W końcu nowy rok zatoczył koło: na początku miałam grzywkę, potem zapuściłam, teraz znów ją ścięłam.

Oznacza to w dużym skrócie, że czas na noworoczne podsumowanie!

Dla stałych czytelników to podróż nostalgiczna, dla nowych: lektura prawie obowiązkowa. Jeśli oczywiście chcecie wczuć się w pełni w klimat bloga i zrozumieć, jaką jestem osobą.

Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że tyle rzeczy się wydarzy, dzięki temu, że mam blog o ziołach, gotowaniu i różnych dziwnych rzeczach,  parsknęłabym śmiechem.

Dziś mam poczucie, że to dopiero rozgrzewka i łapię wiatr w żagle.

Może dlatego, że księżyc idzie do pełni i mam poczucie rozsadzającej mnie energii. Nie wiem.

Niemniej, zapraszam Was na krótkie (naprawdę, tak krótkie jak się dało!) podsumowanie roku 2014.

Ojej.

Ale się zdarzyło.

 

1. Zmiany, zmiany i nowi czytelnicy

Teraz jest w końcu ładnie, prawda?:)

Oczywista sprawa: bez Was nie byłoby Ziołowego Zakątka: no dobrze, teraz oficjalnie nie ma, ale nazywa się inaczej, więc jest:-).

Kiedy ponad rok temu postanowiłam pisać o rzeczach innych niż kulinarne, miałam bardzo dużo wątpliwości i się miotłam: a to pomysł drugiego blogu, a to jednak krygowałam się długo. Dopiero Tomek Tomczyk w dość stanowczy sposób mi doradził i rozwiał moje wątpliwości. Wzięłam się wtedy w garść i prawie równo rok temu zaanonsowałam zmiany. Jak wyszło, możecie sami ocenić:)

Okazało się, że dobrze zrobiłam, pomimo obaw w stylu: „Kto będzie czytał o ziołach?”, „Przecież na forach internetowych i portalach to i tak wszystko jest.

W tym roku blog odwiedziło na krócej lub dłużej ponad milion osób, w szczytowym okresie zajrzało tutaj ponad 150 tysięcy osób miesięcznie, co skutkowało koniecznością wykupienia dla nas przed samiutkimi świętami większego, szybszego i lepszego planu hostingowego, bo się nie mieściliśmy w izbie już.

Co prawda, po zmianie nazwy ilość odwiedzin jak przewidywano nieco spadła (obecnie blog odwiedza około 90 tysięcy osób), ale jak już sobie ustaliliśmy przy pewnej Ważnej Okazji, że statystyki nie są najważniejsze (dla dociekliwych: klik). W końcu mogłam się kreatywnie wyżyć i czuję, że się rozkręcam:-)

Bardzo się cieszę, że po prostu podoba się Wam to co robię, komentujecie, dzielicie się, podajecie dalej, czytacie, wchodzicie, jesteście. Mam nadzieję że w 2015 roku będzie nam w naszym nowym domu lepiej, przytulniej i bardziej funkcjonalnie.

Przeszliśmy razem dwie zmiany szablonu, w tym jeden robiony na zamówienie (przyznaję, to nie był dobry pomysł i pominę go milczeniem, wiem, że odetchnęliście z od zielonej belki) i najważniejszą zmianę wizerunkową: zmianę nazwy na klaudynahebda.pl

Znowu miałam wątpliwości, ale jestem pewna, że za pół roku mało kto będzie pamiętał, że kiedyś było inaczej: bo po prostu tak jak teraz jest lepiej!

2. Moje wirtualne dziecko, czyli książka

Co Wam będę mówić, włożyłam w nią całe swoje serce i napisałam książkę, jaką sama chciałabym przeczytać.

Kto ma, ten wie. Kto nie ma, tutaj znajdzie szerszy opis.

Zrobiłam wiele rzeczy tego roku, ale z tej pozycji jestem naprawdę dumna.

Pytacie gdzie można ją kupić. Wszędzie. W Empiku. Matrasie. Na stronie Naszej Księgarni.

3. Wystąpienie na Blog Forum Gdańsk

Tego roku miałam zaszczyt występować jako prelegentka na największej blogerskiej imprezie Blog Forum Gdańsk 2014.

Mówiłam o tym , że warto pisać merytorycznie i że warto to robić. Z różnych powodów: dla rozwoju bloga (wiele osób było w zdziwionych, że mam tak wielu czytelników, przecież zioła to taki mało znany temat!:)), dla rozwoju własnego i dla czytelników.  Mocno wierzę, że jest to droga dla wielu blogerów, zwłaszcza początkujących, zwłaszcza takich którzy piszą w innych dziedzinach tak zwanych „niszowych” i wierzę, że na dłuższą metę jest to coś, co po prostu warto robić. Co prawda czasem boli, jest znój, trud i łzy (kto próbował ten wie), czasem jest trudniej (czy to czasowo czy finansowo), ale szalona część mnie wie, że wybrałam dobrą drogę i  chciałam się tym podzielić.

Opowiadałam o temacie na przykładzie małych, zielonych mikroorganizmów i innych ziołowych historii. Nie jest łatwo mówić w ten sposób, jeśli wiesz, że mówisz i do blogerów piszących o kulturze, modzie, lajfstajlu, technologii.  Myślę, że się udało. Całe wystąpienie możecie obejrzeć poniżej:

 

4. Wystąpienie w programie popularnonaukowym

A, ha!

Tego pewnie nie wiedzieliście:-).

W 11 odcinku programu DeFacto emitowanym przez telewizję TTV robiłam u mnie w domu kremy. Potem te kremy poszły do laboratorium i zostały poddane takim samym testom obciążeniowym jak kremu wprowadzane do sprzedaży. Wiecie Vichy i te sprawy. Przeszły testy obciążeniowe i posiewowe. Dobre kremy robię jednym słowem:). Niestety, program nie jest już dostępny on-line i możecie go zobaczyć w TTV.

5. Współpraca z czterema ogólnopolskimi tytułami prasowymi

W tym roku współpracowałam aż z czterema ogólnopolskimi tytułami. Źle robię, że się nie chwalę na bieżąco. Teraz będę się już chwalić!:)

Po pierwsze z moim ukochanym Moim Gotowaniem, gdzie piszę od prawie dwóch lat. Co miesiąc coś ciekawego, uwielbiam z nimi pracować!

Moje Gotowanie

Miałam okazję pracować też dla świetnego magazynu Zieleń to Życie. Naprawdę najlepszego magazynu ogrodniczego w Polsce. Niestety, nie przetrwał próby czasu, czego bardzo żałuję, nie tylko dla tego że dla nich pisałam. Po prostu to była świetna jakość i ciekawe, eksperckie treści. Więcej migawek z Zieleni To Życie znajdziecie tutaj i naprawdę zachęcam Was do zainteresowania się numerami archiwalnymi!

Zieleń to życie

 

Claudia Apetyt

To nie jest stała współpraca, ale robię dla nich co dwa miesiące fajne rzeczy. Pamiętacie Darię, A.K.A Dyniowa Panna? Przygotowałam wywiad dla magazynu właśnie z nią, o numerze styczniowym dowiecie się wkrótce:)

Wróżka

We Wróżce mam od miesiąca małą rubryczkę. Przyznam, że kiedy dostałam propozycję współpracy byłam naprawdę zdziwiona, że to aż tak duży tytuł. Co prawda nie piszę o wróżbach ani czarach. Piszę tak jak piszę dla Was: o przeróżnych ziołowych ciekawostkach, historiach i opowieściach, podpartych szczyptą naukowości.

 

6. I wizyty w telewizji

Było też trochę telewizji. Tak jak w przypadku tytułów prasowych, traktuję to co robię jako swoistą misję i nawet w tak małym formacie jakim jest gotowanie w telewizji śniadaniowej chcę przemycić coś ciekawego i wartościowego, co może zostanie razem z widzem.

Moim marzeniem jest zostać zaproszoną do rozmowy, tak po prostu do rozmowy o jakichś roślinach, ziołach, remediach.. Natomiast sami wiecie jak to jest: kiedy gotujesz masz dwie minutki żeby z siebie wyrzucić co chcesz wyrzucić i masz dobrze wyglądać w planie:).

Niemniej jednak było i tak fajnie. Nagrania możecie zobaczyć w postach Rosół, Grzybki i 50 twarzy Greja (mówiłam o adaptogenach) oraz Wody kwiatowe, zrób sobie sam.

 

7. Nauka czyli nowe studia

Na studia zapisałam się.

Jestem już po jednych studiach podyplomowych z zielarstwa na Uniwersytecie Rolniczym  (i dlatego mogę o sobie mówić gdybym chciała, że jestem zielarką;)). Teraz zapisałam się na studia ziołoznawcze pod egidą Uniwersytetu Rzeszowskiego. Największa zmiana? Rozpoczęłam studia doktoranckie na Uniwersytecie Jagiellońskim i chcę zajmować się etnofarmacją. Bez presji, Zobaczymy jak będzie:)

Jeśli lubicie takie tematy odsyłam Was do dwóch wpisów:

8. Podróże

Ten rok upłynął pod znakiem podróży małych i dużych, głównie jednak związanych z punktem 7.

Byłam na obozie etnobotanicznym w Estonii, (no dobrze, była tam też sauna!),  badaniach terenowych w Rumunii (razem z kolegą, uczyć się), na konferencji Food and The Internet w Łodzi, gdzie świętowałam 6 lat Ziołowego Zakątka oraz ostatnio na konferencji Etnobotanicznej w Kordobie, skąd czeka Was jeszcze nie jedna relacja:).

To właśnie po powrocie z Kordoby dostałam takiej motywacji, że w dwa dni wyrzuciłam stary szablon, zmieniłam nazwę, logo, zmieni się też trochę  formuła (o czym wkrótce, bo nie chcę Was zabić jednym postem!)

9. Inne rzeczy:)

Robiłam jeszcze masę pomniejszych rzeczy: wyjazdy studyjne, zlot zielarski , prowadziłam warsztaty kosmetyki naturalnej  i również w warsztatach uczestniczyłam (na przykład w warsztatach fotograficznych u Kingi), mieliśmy za sobą kilka ciekawych akcji marketingowych (choćby wodny konkurs z Britą). W końcu spełniłam jedno ze swoich marzeń i odwiedziłam Granadę. Robiliśmy razem wiele szalonych rzeczy: pletliśmy wianki, odwiedzaliśmy rumuńskie pastwiska, czytaliśmy książki. Kupiłam wymarzoną pełną klatkę.

 

10. Hall of Fame

Czas na podziękowania.

Po pierwsze dla mojej najbliższej rodziny, zwłaszcza dla Mamy, która bardzo, bardzo mi pomaga i wspiera, dzięki niej mogę mieć taki piękny, ziołowy ogród! I dla mojej Babci, która bez mrugnięcia okiem sadzi mi fioletowe ziemniaki albo japońskie groszki. Dziękuję mojemu Panu za wsparcie (a powiedzmy sobie, że czasem z kolejnymi moimi pomysłami nie było lekko!)

Szczególne ukłony tego roku idą do mojego mentora, Łukasza Łuczaja za wsparcie w rozpoczęciu projektów naukowych i możliwość towarzyszenia w wielu niesamowitych podróżach.

Blogerzy naprawdę trzymają się razem i dla Wielu z Was idą podziękowania specjalne.

Dla Tomka Tomczyka: gdyby nie jego rady, ten blog by tak nie wyglądał, koniec kropka.  Maciek Budzich też mi zawsze dobrze doradzał. Monice Kamińskiej zawsze mogłam się wypłakać w ramię, Monika kocham Cię! Dla Elizy z którą prowadziłam wieczorne rozmowy i  której mogłam wysłać fotkę prosto z przebieralni w second handzie i w sekundę dostałam odpowiedź czy to co mam na sobie to hit czy kit;). Matylda : za najlepszy temat blogowy tej zimy, który jeszcze jest ukryty:). Andrzej  i Karolina za wiele fajnych rozmów. I Paweł Opydo, za pociągowe rozmowy tak długie, że aż w gardle zasychało.

Marysia Górecka, tak się cieszę, że mogłam poznać Ciebie i część Twojej fantastycznej rodziny!Dla Inez, że jest taka szalona i że mogę z nią rozmawiać 40 minut przez telefon o esculinie i escynie (takie tam w kasztanach). Gdyby nie Paulinka z kotlet.tv nie byłoby Vloga. Małgosia z Pincake za opiekę merytoryczną nad moim dzieckiem i za to, że zawsze mogę do Ciebie napisać w sprawach których nie jestem pewna. Anna Maria: że jesteś i mogę do Ciebie przyjechać na koniec Polski, żeby razem popiec chleby.

Nie wszyscy na świecie mają bloga, ale macham do Ani Słowik, mojej redaktorki, Agnieszki Niepsuj z którą spędziłam wiele miłych chwil, oczywiście do mojej stukniętej młodszej siostry która i tak tego nie przeczyta bo gra w Minecrafta i wielu, wielu osób.

Oprócz tego wielkie podziękowania dla innych moich blogowych i poza blogowych przyjaciół (na prawdę, trudno wszystkich wymienić!)

Marzenia?

Są. Ale na razie łapię oddech.

Marzy mi się, żeby mój blog zarażał ziołowo-okołokulinarno-naukowym szaleństwem coraz większą liczbę osób, żebyście się tutaj po prostu dobrze czuli i znajdywali dla siebie rzeczy przydatne i ciekawe.

Z prywatnych rzeczy, takich przyziemnych, chciałabym się nadal rozwijać i osiągnąć pełną niezależność finansową. Na wyjazdy, książki, konferencje i rozwój bloga, tego mi życzcie. I dużo, dużo zdrowia!

Wam również życzę wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że będziecie ze mną w Nowym Roku!

I będziemy robić jeszcze więcej niesamowitych rzeczy!

Aha i na koniec.

Na samym końcu bloga jest taki magiczny przycisk, który przeniesie Was do archiwum. Jest ładne, eleganckie i ustawne. Polecam przebierać, wybierać bo jest w czym!

[infobox maintitle=”Przejrzyj posty z ubiegłego roku” subtitle=”klik!” bg=”orange” color=”black” opacity=”off” space=”30″ link=”https://klaudynahebda.pl/wszystkie-wpisy/”]

Podobał Ci się post? Podaj dalej!