Miękkie bułeczki śniadaniowe. Z ziemniakami.

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:
bułeczki śniadaniowe

Właśnie studzę bułeczki, które wyciągnęłam z piekarnika (inne niż te:-)). Takie bardziej na lunch niż późne śniadanie. U sąsiadów stukają młotki do mięsa. Będzie schabowy.

W weekend, kiedy jestem w Krakowie, nie muszę wstawać o siódmej. Nie muszę w pośpiechu sprawdzać, czy aby przeczytałam wszystkie teksty na zajęcia i czy wzięłam wszystkie rzeczy, potrzebne mi na uczelnię.

Miało być łatwiej i lepiej – a nie jest. Spędzam cztery dni co tydzień bez mojego Pana; muszę się przyzwyczaić. Nie to żebym się nudziła: dziesięć – dwanaście godzin na uczelni dziennie wypełnia całkowicie moje miejsce na „nudzenie się”.

Kiedy wracam do domu po 21 kładę się na dywanie i patrzę w sufit. Nigdy nie sądziłam, że będzie to takie przyjemne, po prostu gapienie się na ściany. A potem wstaję i gotuję. Coś na późną kolację. Coś na wczesne śniadanie. Coś na pociechę, coś na rozgrzanie… Cokolwiek. Coby przestać myśleć, że jest już tak późno, że mam tyle rzeczy do zrobienia, że minął następny dzień..

Gotuję a rano pstrykam zdjęcia. Tylko czas trudno znaleźć na odrobienie; jednak postaram się nie robić większych zaległości niż mam..

Po tym przydługim wstępie (należy mi się grafomaństwo po tygodniu niebytu na własnym blogu;)) przedstawiam Wam przepis na mięciutkie, pszenne bułeczki, który pochodzi – jakżeby inaczej – z Pracowni Wypieków.

Bułeczki robiłam już cztery razy (to te same o których wspominałam przy okazji tuńczyka). Pyszne, mięciutkie. W sam raz na dwa dni a potem na grzanki…

ps. obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie tknę kanapek z automatu. Zobaczymy co z tego wyjdzie (czytaj jak szybko się załamię;)) Swoją drogą, czasem mi się wydaje, że mimowolnie jestem na diecie 1000 kalorii; nie czuję głodu, ale wyliczyłam, że są dni kiedy więcej nie przyswoję (bo postanowiłam się nie opychać batonikami:)). Trzymajcie za mnie i za moją systematyczność w przygotowywaniu drugich śniadań, kciuki!

bułeczki śniadaniowe

 

Mięciutkie pszenne bułeczki. Z ziemniakami

(przepis pochodzi stąd)

400 g mąki pszennej
90 g gotowanych ziemniaków, przeciśniętych przez praskę
20 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka suszonych)
2 łyżki oliwy
1 płaska łyżka cukru
1 łyżeczka soli
250 ml wody pozostałej po gotowaniu ziemniaków (można zastąpić zwykłą, letnią wodą)

do posmarowania: żółtko wymieszane z łyżeczką wody

Drożdże rozpuścić w niewielkiej ilości wody, następnie dodać do mąki z pozostałymi składnikami. Zagnieść ciasto – można to zrobić mikserem. Ciasto będzie dosyć luźne, ale nie powinno bardzo kleić się do rąk.
Przełożyć je do miski wysmarowanej oliwą i odstawić do wyrastania na 1 godzinę.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 9 lub 12 kawałków – z każdego uformować bułeczkę.
Ułożyć je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, delikatnie posmarować oliwą i odstawić do wyrastania na 40 minut – bułki powinny zdecydowanie urosnąć.
Piekarnik nagrzać do 200 st C.

Bułeczki posmarować żółtkiem, posypać ulubionymi dodatkami.
Na dno piekarnika wsypać 1/2 szklanki kostek lodu.
Wstawić bułki i piec 20-30 minut, do czasu zrumienienia.

Tutaj nieco modyfikuję przepis:

bułeczki posypuję a po upieczeniu spryskuję wodą (można oliwą) i wkładam na chwilkę do piekarnika. Nie mam zamrażarki czynnej ale i bez kostek lod u są fajne:)Pogrubienie

Smacznego!