Pączki z dżemem śliwkowym (i ziemniakami)

Oceń ten post
Kategorie:
Podziel się z innymi:

„Jak dobrze jest nie myśleć o niczym, zagubić się we własnej spódnicy” – tak sobie podśpiewuję Marię Peszek (tak, wiem, śpiewała też inne rzeczy w tej piosence;))
Tam, tam, tam…

Fajnie mieć ferie.
Dzisiejszy post będzie taki odprężający. Fajnie tak się poruszać po spędzonych tygodniach w Krakowie. Popatrzeć na czysty śnieg (mieszkańcy miast wiedzą o czym mówię), porzucać się śnieżkami…

W dzień bawiłyśmy się z Magdą. Jeździłyśmy sankami (ja jeździłam), robiłyśmy orły na śniegu i deptałyśmy różne kształty na polu Dziadka.. wrzucałyśmy się do zasp i parłyśmy do przodu w śniegu po kolana… a na końcu zrobiłyśmy bałwana.

Ale proszę Państwa, to nie jest taki zwykły bałwan. Miał być największy i najpiękniejszy, niestety śnieg się słabo lepił a i mi, niewysportowanej, siły odmówiły posłuszeństwa. Zdecydowałyśmy się więc na jakość. To jest, proszę Państwa Pani Zima. Ma długi tren (akurat na tym zdjęciu chyba nie widać), spódnicę z bufkami na ramionach i falbankami, koka na głowie, wyrzeźbione deseczką włosy a te patyczki z tył to jej futro-kołnierz. Koncepcja autorska moja i siostry, choć muszę przyznać, że mała ma charakterek i własne zdanie jeśli chodzi o wizję projektu.:)



Nie byłabym sobą gdybym nie pochwaiła się pączkami. Właściwie zrobiłam je troszkę na przekór, bo teoretycznie wszyscy byli najedzeni (chociaż przygotowane łakocie w magiczny sposób znikły pomio tego). Kuzynka przyszła do Babci i mówi „Mama kupiła pączki a mi tak brakuje smażonych”… i proszę, miała szczęście i dostała co nieco.

Pączki robię już drugi rok, pochodzą z przepisu Liski. Dodaję do nich ziemniaki – sądzę, że dzięki temu zawsze wychodzą mięciutkie (nigdy nie udało się ich przesmażyć, żeby były twarde jak kamień – jeśli robiliście kiedyś pączki, zrozumiecie). Nadziałam śliwkowym dżemem, mało słodkim i raczej kwaskowym. Tworzył przyjemny kontrast z cukrem pudrem.

Lubię sobie takie pączki czasem upiec same, jako oponki, bez nadzienia. Wszyscy te biedne pączki tak terroryzują (bomby kaloryczne itp.), ale ja jestem przekonana że taki pączek raz na jakiś czas, na świeżym oleju, bez lukru, jest mniejszą szkodą niż batoniki.

Z uwag technicznych: pączki warto zrobić mniejsze: dobrze wyrastają, na patelni jeszcze podrosną. Wok jak najbardziej się nadaje. Pączki dobrze odsączyć z tłuszczu na papierowych ręcznikach.

Niemniej, jeśli kiedyś najdzie Was ochota na pączki: polecam!:-)

Przepis pochodzi stąd

Pączki z dżemem śliwkowym (i ziemniakami)
Składniki:
500 g mąki
230 g ugotowanych ziemniaków
200 g mleka
100 g żółtek (użyłam 2 szt)
50 g cukru pudru
50 g masła
12 g świeżych drożdży (lub 4 g drożdży suszonych instant) (właśnie zdałam sobie sprawę że przez pomyłkę dałam 50g, ale i tak były dobre Atria CV.)
tarta skórka z cytrusów lub wanilia
łyżeczka soli

Do posypania:
cukier puder wymieszany z cynamonem

Przygotowanie:
W mikserze zagnieść mąkę, ziemniaki uprzednio rozgniecione tłuczkiem lub przeciśnięte przez praskę), drożdże, cukier, żółtka, masło.
Wyrobić gładkie ciasto, zawinąć w folię i dać mu odpocząć przez 30 minut. (ja pozwoliłam ciastu rosnąć przez 1 godz. Liska)

Ciasto podzielić na porcje o wadze 65 g.
Z każdej z nich formować obwarzanek – ja robiłam kulkę, w środku dziurkę i w ten sposób formowałam.
Ułożyć na papierze do pieczenia i zostawić do wyrastania na ok. godzinę, do czasu podwojenia objętości.

W garnku rozgrzać olej arachidowy (do kupienia np w Auchan, ale sądzę, że można go zastąpić dowolnym olejem do smażenia) do temp. 170 st C.
Wrzucać pączki i smażyć z obu stron do czasu zrumienienia.
Kiedy są jeszcze ciepłe, obtaczać w cukrze pudrze.
Podawać ciepłe. Należy je zjeść w dniu przygotowania, wtedy są najlepsze :-)